sobota, 28 lutego 2009

Szpinak w kokilkach z jajkiem i mozarellą


Zdrowa kolacja, którą jedzą również moje dzieci... Tak, tak. Moje potomstwo lubi szpinak ;) Nie solo oczywiście, ale z mozarellą i jajkiem, do tego dobrze przyprawione czosnkiem i gałką muszkatołową, wsuwają aż miło.

Przepis na 4 porcje (kokilki o średnicy 8 cm i wysokości 4 cm)

  • 500 g mrożonego szpinaku
  • 4 jajka
  • duża kulka mozarelli
  • 2 ząbki czosnku lub więcej
  • 2 duże cebule
  • 2 łyżki oliwy
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Szpinak rozmrozić i solidnie odcisnąć z wody. Na patelni zezłocić na oliwie pokrojoną drobno cebulę,  dodać wyciśnięty lub drobno posiekany czosnek i szpinak. Wszystko chwilę poddusić. Ma być zwarta papka z jak najmniejszą ilością wody. Przyprawić solą i gałką. Kokilki natłuścić oliwą, na dnie każdej umieścić plaster mozarelli, włożyć masę szpinakową uważając, żeby nie było jej zbyt dużo. Na wierzch wybić jajka, posolić i popieprzyć. Można jeszcze położyć plastry, kostki, kawałki lub wiórki mozarelli. Wszystko zapiekać w 200 stopniach ok 20 minut. Dobrze jest kokilki przed włożeniem do piekarnika umieścić dodatkowo w naczyniu z wodą, wtedy żółtko jajka się nie spiecze i pozostanie płynne.

Rosół z domowym makaronem


W którymś z odcinków mojego ulubionego ;) serialu kryminalnego "07 zgłoś się" jedna z rozlicznych pań i panienek mających ochotę na, jakże przystojnego, w dodatku z seksownie złamanym nosem, porucznika Sławka Borewicza, usilnie zapraszała go na rosołek z domowym makaronem, gdzie słowem kluczowym było DOMOWYM...

Nie pamiętam dokładnie który to był odcinek, ani o jakie morderstwo w nim chodziło, ale pamietam, że to było w drugiej serii, gdzie porucznika Zubka zastąpił porucznik Jaszczuk. W tę rolę wcielił się DOSKONALE Jerzy Rogalski, jeden z moich ulubionych aktorów, którego matczynym teatrem jest lubelski teatr im. Juliusza Osterwy.

I niech ten rosołek z domowym makaronem będzie moją propozycją w zabawie w kuchnię kryminalną ;)

Przepis na makaron jest bardzo prosty oczywiście

  • 2 jaja
  • 200 g mąki (dałam po połowie pszennej 550 i białej orkiszowej)

Należy zagnieść satynowo gładkie ciasto, podsypując w razie potrzeby mąką aby się nie kleiło, i odstawić zakryte folią na 30 minut. Następnie rozwałkować cieniutko (ja robiłam to maszynką i wałkowałam na ostatnim przełożeniu), rozwałkowane płaty solidnie podsypane mąką można zrolować i cieniutko ostrym nożem pociąć lub po prostu posłużyć się maszynką, która potnie za nas. Gotować w duzej ilości osolonej wody kładąc na wrzątek, nie dłuzej niż 30 sekund od momentu zawrzenia wody z makaronem. Odcedzić na durszlaku solidnie przelewając zimną wodą. Podawać z domowym rosołem :-)

poniedziałek, 23 lutego 2009

Chleb orkiszowy z miodem na zakwasie


Już dosyć dawno Liska upiekła ten chleb w swojej Pracowni trochę tak jakby na moje życzenie ;) Ale wtedy nie miałam mąki orkiszowej białej, tylko pełnoziarnistą. I choć chleb z tej mąki po upieczeniu był bardzo smaczny, to jednak nie umywał się do TEGO!

Jest rewelacyjny!!! A ponieważ upieczony też w ramach odczyniania uroków po ostatnim niewypale w weekendowej piekarni, to tym bardziej jestem z niego dumna. Pewnie, że nie jest doskonały, bo na przykład przykleił się do koszyka i za skarby nie chciał się odczepić, albo mógłby być bardziej przypieczony... Zawsze można się doczepić. Za to smak... niebiański :-)

Wczoraj upieczony po południu, dziś już zostały po nim okruszki...

Przepis podaję za Liską, ale z moimi zmianami w nawiasie ;)

Zaczyn:

  • 50 g zakwasu żytniego (ja mam orkiszowy, więc użyłam orkiszowego)
  • 75 g mąki orkiszowej typ 700
  • 100 g wody

Odstawić na 12-24 h

Następnie dodać:

  • 275 g wody
  • 30 g miodu (dałam wielokwiatowy)
  • 500 g mąki orkiszowejtyp 700
  • 1 łyżeczka drożdży suszonych instant
  • 1,5 łyżeczki (10 g) soli

Składniki zaczynu wymieszać ze składnikami na ciasto. Można zagniatać ręcznie (10-15 minut)lub mikserem (6-7 minut). Zagniatamy do czasu, aż ciasto będzie gładkie.
Miskę przykrywamy przezroczystą folią i odstawiamy do fermentacji na ok. 2 godziny. Ciasto powinno podwoić swoją objętość - od tego uzależniamy czas fermentacji. Zdarza się, że trwa ona krócej, innym razem - dłużej, do 3 godzin. (u mnie niecałe 2 godziny w temperaturze 24 stopnie)

Keksówkę o długości 25 cm smarujemy olejem i wysypujemy otrębami (żytnimi lub orkiszowymi). Przekładamy do niej wyrośnięte ciasto i ponownie przykrywamy folią lub ściereczką.
(Można też zamiast pieczenia w keksówce, uformować okrągły bochenek i przełożyć go do wyrośnięcia do koszyczka wysypanego mąką - polecam koszyk, bo choć ciasto może wydawać się luźne, to idealnie trzyma formę)
Odstawiamy do wyrośnięcia na 1-1,5 godziny. Ciasto powinno wypełnić całą formę.

Piekarnik nagrzewamy do 230 st C.
Wstawiamy chleb. Po 10 minutach zmniejszamy do 200 st C i dopiekamy kolejne 30 minut.(piekłam zgodnie z tymi czasami i wyszedł blady, choć dopieczony)

Po upieczeniu chleb wyjmujemy i przed krojeniem pozwalamy mu zupełnie ostygnąć.



niedziela, 22 lutego 2009

Czekoladowa chmura

to moja propozycja do Czekoladowego Weekendu, najsmaczniejszej blogowej przygody :-)

Jest to ciasto-nieciasto, tort-nietort... Deser słodki ale zarazem wytrawny, smaczny i przy okazji zgodny z żywieniem wg Michela Montignaca. Czegóż chcieć więcej?

Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson - "Nigella gryzie" i został tylko w jednym punkcie zmieniony przeze mnie, a właściwie dostosowany do MM ;) No i stanowczo powiedziałam NIE smakowi pomarańczy w połączeniu z czekoladą...

Składniki:

  • 250 g czekolady (kakao powyżej 70%)
  • 125g miękkiego masła
  • 6 jajek (2 całe i 4 oddzielnie żółtka i białka)
  • 80 g fruktozy (w oryginale 175 g cukru)
  • 2 łyżki likeru pomarańczowego (niekoniecznie)
  • otarta skórka z 1 pomarańczy (niekoniecznie)
  • 500 ml śmietany kremówki
  • ekstrakt waniliowy lub cukier wanilinowy wg uznania
  • 1 łyżka likieru pomarańczowego (niekoniecznie)
  • odrobina kakao do posypania

Wykonanie:

Piekarnik rozgrzać do 180 stopni C. Dno tortownicy o średnicy 23 cm wyłożyć papierem do pieczenia.

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej i dodać masło. Poczekać aż wystygnie, a masło się rozpuści. Ubić 2 całe jaja i 4 żółtka z połową fruktozy/cukru, delikatnie dodać czekoladę z masłem. W innej misce ubić białka z resztą fruktozy/cukru, ale nie bardzo sztywno. Kilka łyżek piany wymieszać z masą jajeczno-czekoladową, a nastepnie całą masę przełożyć do miski z pianą i delikatnie wymieszać.

Wyłożyć do tortownicy i piec 35-40 minut. Ciasto ma nie być płynne w środku, może popękać. Wyjąć i studzić na kratce i nie martwić się, że się zapadnie. Tak ma być.

Ubić śmietanę (dobrze zchłodzoną!) z wanilią i wyłożyć w zapadnięty środek czekoladowego ciasta. Całość delikatnie opruszyć kakao.

"Każdy kęs tego ciasta jest najpierw intensywny, a potem kojący" Richard Sax.

sobota, 21 lutego 2009

Weekendowa Piekarnia # 20 czyli miche z maki mieszanej Jeffreya Hamelmana



jubileuszowa... z super przepisem podanym przez Mistrzynię Tatter... I u mnie klapa! Chciałoby się zacytować klasyka "w czarnej d... jestem "... ;(

Piekłam go z połowy porcji. Nie dysponowałam mąką T85, więc zgodnie z podpowiedzią zastąpiłam ją pszenną razową i pszenną chlebową w proporcjach 85%:15%... Wyszedł jeden niewielki bocheneczek z keksówki. Samo ciasto nie miało nic wspólnego z ciastem nadającym się do składania. Było luźne bardzo. I teraz jak czytam i oglądam chlebki wypieczone przez inne Piekarki to mi źle i smutno, bo widocznie ja chleba nie umiem upiec... Albo mój piekarnik jest jakiś dziwny... Czy wiecie, że jeszcze nigdy żaden mój chleb pieczony w keksówce nie miał ładnej, spieczonej skórki? Coś jest nie tak...

Na pocieszenie mogę powiedzieć tylko tyle, że wczoraj upieczony dziś już przeszedł do historii :-) Smak miał wyśmienity, miąższ elastyczny, tylko ta skórka taka papierowa... Ech...

piątek, 20 lutego 2009

Puszyste bułeczki...


czyli jakoś przetrwać do nowej weekendowej piekarni ;)

Upiekłam te bułeczki w ramach odnmiany od tradycyjnych bułek śniadaniowych, na które to ciasto wyrasta sobie nocą w lodówce. Przy tych też wyrastanie odbywa się w lodówce, ale jest to już to ostatnie wyrastanie, po uformowaniu bułeczek. Przepis pochodzi stąd.

Przepis:

Składniki na 12 - 16 bułek (mi wyszło 12+2 jeszcze są zamrożone w ramach eksperymentu):

  • 1 szklanka letniego mleka
  • 110 g miękkiego masła
  • 1/4 szklanki cukru (tu według mnie zdecydowanie za dużo, zmniejszyłam do 2 łyżek)
  • 2 jajka, roztrzepane
  • 3/4 łyżeczki soli
  • 4 szklanki mąki pszennej (część mąki można zastąpić mąką razową lub żytnią)
  • 3 łyżeczki suchych drożdży 

W odpowiedniej kolejności umieściłam wszytko w maszynie i włączyłam program 'dough'. Po wyciągnięciu ciasto lekko odgazowałam i uformowałam 14 bułeczek, 12 z nich ułożyłam na blaszce w centymetrowych odstępach, całość zapakowałam w worek foliowy i schowałam na noc do lodówki. Bułeczki ładnie wyrosły, więc nagrzałam piekarnik do 220 stopni C., nasmarowałam je jajkie z roztrzepanym z mlekiem  i piekłam je przez 20 minut.

Są bardzo smaczne i puszyste, ale tylko w dzień pieczenia.

2 bułeczki tzn. ciasto na nie, zamroziłam w ramach eksperymentu ;) Zobaczymy kiedyś co z nich będzie...

czwartek, 19 lutego 2009

Różowe pączki z czekoladą ;)


się rozlały... najpierw... 

Jakoś ciasto inaczej wyglądało niż zawsze...I zamiast urosnąć po załadowaniu czekoladą, a przed smażeniem, to się rozlały na stolnicy... No ale nic to. Spokój stoika (to nie ja!)... Włączyłam frytownicę, bo pączków zaledwie kilka dla mojej chudnacej rodzinki, więc tak najwygodniej i zaczęłam smażyć... I cud normalny, w tłuszczyku wyrosły :-))

A skoro już tak wariacko zaczęły swój żywot, to i wariacko zostały potraktowane ;) Różowy lukier i kolorowe kuleczki... W końcu to karnawał, no nie?

A robione z przepisu, który już tu jest na blogu, tyle, że z 1/4 porcji.

środa, 18 lutego 2009

Jabłko z cynamonem dla Majanki ;)



i nie tylko oczywiście...

Wczoraj wypatrzyłam taki śliczny obrazek pieczonego jabłka, dziś chodziło za mną od rana. A że zdrowy to deser i w sam raz na zimowy dzień, więc proszę bardzo, jest :-)

Jabłka najpierw umyłam. Potem delikatnie je nacięłam i pomalowałam pastą cynamonowo-waniliową (cynamon wymieszany z cukrem wanilinowym i wodą). I gdy tak sobie leżały na blaszce i czekały aż piekarnik nagrzeje się maksymalnie, kapnęłam na nie jeszcze po odrobince miodu. W piekarniku siedziały 20 minut. Są pyszne, pachnące obłędnie i właściwie to już ich nie ma.....? ;)

Smacznego mniam, mniam ;-)

wtorek, 17 lutego 2009

Międzynarodowy Dzień Kota


Dziś przypada Międzynarodowy Dzień Kota. 

A co dopiero jak się ma dwa... ;)

Oto Izaak Newton w pełnej krasie ;)

Zielony placek z fetą


A oto i moja propozycja do Tygodnia Potraw z Kaszą Manną. Tak, tak... Długo się zastanawiałam co podać, ponieważ w moim domu 3/4 rodziny właśnie się odchudza, więc wybór musiał paść na potrawę, w której kasza manna po prostu jest.

Przepis na zielony placek znalazłam dawno temu gdzieś... Nie pamiętam po prostu skąd go mam, ale jest zapisany w zeszycie z przepisami na dania MM. I takim daniem jest, ale pod warunkiem, że kaszę manną niestety zastąpimy drobno mieloną kostką sojową. W tym jednak placku jest kasza i już ;)

Przepis:

  • 2-3 młode cukinie
  • pół opakowania mrożonego szpinaku
  • 3 jajka
  • 250 g fety
  • 5 łyżek kaszy manny
  • zielone czyli: szczypior, koperek, pietruszka, rzeżucha, kiełki wszelakie i co tam jeszcze jest jadalne
  • czosnek, sól, pieprz - do smaku
  • odrobina masła/oliwy do wysmarowania żaroodpornego naczynia

Wykonanie:

Cukinie zetrzeć na drobnej tarce (czy ze skórką czy bez to już wg uznania), szpinak lekko podgotować lub po prostu rozmrozić. Towarzystwo solidnie odcisnąć! Wymieszać z jajami, pokruszoną fetą, kaszą i przyprawić do smaku. Umieścić w żaroodpornym, dobrze natłuszczonym naczyniu i zapiekać około 1 godziny w temperaturze 180 stopni C.

Smaczny zarówno na ciepło jak i na zimno. Zsosem pomidorowo-tuńczykowym ponoć najlepszy... 

Smacznie, zdrowo i nietucząco ;)

niedziela, 15 lutego 2009

Weekendowa Piekarnia # 19 czyli


weekendowy chlebek Dany :-) w mojej wariacji ;)

Tegotygodniowe wydanie Weekendowej Piekarni poprowadziła dla nas Dana z Leśnego Zakątka , blogu który ma klimat, a na którym z nieznanych powodów nie mogę nigdy nic dopisać ;(

Jej przepis na chleb ja, pod wpływem sugestii niewielkiej, nieco zmieniłam, zastępując w fazie zakwaszania ciasta białą mąkę żytnią typu 720 mąką żytnią pełnoziarnistą typu 2000. Poniżej podam przepis za autorką, a w nawiasch dopiszę moje zmiany.

Zastanawiam się czy polecać ten chleb (w mojej wersji)... I szczerze powiem, że nie wiem. Nie jestem co prawda wytrawnym piekarzem, niemniej już trochę sobie piekę. Na pewno dla kogoś, kto jest fanem pszaśnych razowców chleb będzie jak znalazł. Natomiast dla tych, którzy po prostu lubią chleby żytnie, niekoniecznie już musi taki być. Może po prostu brak mu kminku, jak na prawdziwego razowca przystało?;)

A ja osobiście upiekę go kiedyś w wersji Dany :-)

Więc do rzeczy:

Przepis:

 Ciasto zakwaszone: metoda trzystopniowa

  1. Dzień poprzedzający pieczenie

  • 100g aktywnego zakwasu z mąki razowej typ 2000
  • 150g mąki żytniej białej typ 720 ( typ 2000)
  • 150ml wody

Wszystkie składniki mieszamy do ich połączenia i pozostawiamy przykryte folią na 6 godzin. Po tym czasie:

  • 200g mąki żytniej białej typ 720 (typ 2000)
  • 150ml wody

Mieszamy i pozostawiamy do wyrośnięcia na min 8 godz.

Następnie

  • 100g mąki żytniej białej typ 720 (typ 2000)
  • 100ml wody (120 ml)

Mieszamy i pozostawiamy do wyrośnięcia na max 3 godz.

W międzyczasie tych 2 -3 godzin

  • 100 g pestek dyni mielimy na mąkę
  • 200ml wrzącej wody
  • 1 łyżka miodu gryczanego / ma bardzo intensywny zapach /
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • Sól morska do smaku ( dałam 2 łyżeczki soli kuchennej)

Wrzątkiem zalewamy mąkę z pestek dyni, mieszamy i dodajemy pozostałe składniki.

Zanim minie te 2-3 godziny, papka ostygnie. Ma dziwny, taki trochę brzydki kolor, nie przejmujmy się tym, w cieście wszystko się wymiesza. Dynia i miód da chlebkowi piękny zapach a ocet balsamiczny strukturę i moc wzrostu.
   

Czas minął, możemy zabrać się do robienia właściwego ciasta chlebowego. 

Zużyłam całe ciasto zakwaszone czyli, przepis na chlebek wygląda następująco:

  • 950g ciasta zakwaszonego z mąki żytniej białej typ 720 (typ 2000)
  • 400g mąki żytniej białej typ 720
  • 100ml wody / jeśli będzie to konieczne, możemy całej nie zużyć / (poszła cała)
  • papka

Najpierw do ciasta zakwaszonego dodajemy papkę, mieszamy, następnie mąkę i ewentualnie te 100 ml wody. Ciasto mieszamy jakieś 3 minuty aby wszystkie składniki się połączyły.

Zostawmy je w spokoju tylko na taki czas aby przygotować 2 foremki.

Użyłam foremek w rozmiarze: 30 x 11 (21x9)

Ciasto wykładamy łyżką, maczaną w ciepłej wodzie. Konsystencja nie za luźna ale też nie może być za ścisła. Dużo luźniejsza od dobrze wyrobionej plasteliny.

Ciasto w foremkach wypełnionych do połowy, wygładźmy na mokro, popryskajmy wodą i od razu posypmy pestkami dyni, aby po wyrośnięciu, tylko jeszcze spryskać wodą z dodatkiem odrobiny cukru i włożyć do piekarnika. Przykryjmy go folią spożywczą.

Teraz musimy uważać aby nam nie przerosło. W odpowiednim czasie nagrzejmy piekarnik do 210st / u mnie termo obieg /

Musi podwoić swoją objętość ale lepiej jak ciut mniej.

Rośnie jak szalone, w ostatniej chwili włożyłam go do piekarnika, spryskując wodą z cukrem.

Zmniejszyłam tem po 10 min. z 210st do 200-190 i piekłam jeszcze 30-40 min. (ja dodatkowe 10 minut po wyjęciu z foremek dopiekałam na termoobiegu, aż pukając w chleb ten odpowiadał głuchym odgłosem) 

Przykryłam pod koniec pieczenia papierem i przełączyłam na termo obieg dół, aby spód chlebka był rumiany. Włożyłam 2 x po kilka kostek lodu na dno piekarnika w trakcie pieczenia.

Pozostawiłam chwilę w wyłączonym piekarniku aby gwałtownie nie wyjmować chlebków.

Waga chlebków po upieczeniu: 811g i 798g w sumie 1609g (2x 750 gramów czyli 1500 gram)

Składniki użyte do wypieku: około 1800g

Dzięki za kolejny wspólny weekend w Piekarni :-))

Phi... Walentynki?


No dobrze! Niech Wam będzie! Walentynki... Mój Mąż od kilku dni odgrażał się, że on to tradycjonalista i obchodził to on i owszem będzie, ale... Noc Kupały ;) Czemu nie? Szczególnie ze względu na obowiazujące w tę czerwcową Noc niektóre zwyczaje... ;)

No ale jak to z facetami. Nigdy nic nie wiadomo ;) 

Więc wystąpił wczoraj Małżonek drogi z moimi 'prawie' ;) ulubionymi tulipanami dla mnie, Córci przy okazji też się dostało, ale... dostało się też Kotom. Nie, nie, nie tulipanami nawet, z okazji Walentynek dostały porcję serc drobiowych do pożarcia. Dziwne to tym bardziej, że akurat Mąż i Koty specjalną miłością się wzajem nie darzą...

Za to ponieważ ja miłością wielką Męża darzę od lat kilkunastu, zaserwowałam mu deser zgodny z II fazą MM (tłuszczowy). Mus czekoladowy. 

Przepisów na ten specjał można wszedzie spotkać wiele. Mój opiera się na dobrym pomyśle Nigelli, która nie ubija musu w nieskończoność, a wrecz przeciwnie, zajmuje jej ta czynność raptem 1 minutę i 15 sekund :-)

Przepis:

  • 200 g czekolady minium 70% kakao
  • 200 ml śmietany kremówki minimum 30%
  • 1/4 łyżeczki ziela angielskiego
  • 1/2 łyżeczki esencji waniliowej
  • 1 jajko

Wykonanie:

Ziele angielskie rozdrabniam i wraz z wanilią dodaję do śmietany. Całość podgrzewam niemal do wrzenia. Miksturą zalewam rozdrobnioną czekoladę i po 30 sekundach zaczynam miksować, po kolejnych 30 sekundach wbijam jajo i miksuję jeszcze 45 sekund. Przelewam do kieliszków i wstawiam do lodówki na minimum 6 godzin. Przed podaniem dobrze jest, by postał w cieple ze 20 minut. Lepiej wtedy czuć 'meksykańską nutkę';)

czwartek, 12 lutego 2009

Jest taki dzień...

na pewno jest... Każdy MUSI mieć taki dzień, kiedy kuchnię omijać powinien z daleka! A już na 100% nie powinien zabierać się za pieczenie i to chleba w dodatku! Taki dzień ja mam dziś... I szkoda, że tego nie wiedziałam zanim nie zabrałam się za tego pysznego "Węgra". Na szcęście teraz już wiem i kuchnię dziś omijam wielkim łukiem.

Jakiś czas temu Liska w swojej pracowni zamieściła przepis na chleb węgierski z ziemniakami, na zakwasie. Brzmiał nawet, nawet. Ale dopiero wczoraj, gdy ten sam chlebuś na swoim blogu opisała Tilinara, chleb do mnie przemówił.

Zakwas stał sobie w lodówce lekko uśpiony, dosypałam mu ciut mąki i zamieszałam, odważyłam 450 g w misce i zostawiłam na noc już na lodówce. Rano okazało się, że ruszył :-) I chyba niepotrzebnie go rozruszałam, bo się zaczeło... Przygotowałam wszystkie potrzebne składniki. Wlałam, wsypałam, wymieszałam, dałam 9 minut popracować nad tym maszynie i odstawiłam do pierwszego rośnięcia na 30 minut. I tu jeszcze wszystko było OK.

Po tym czasie przełożyłam do keksówki, zastanawiając się czy aby nie upiec go jednak w dwóch, stanęło na jednej. Ciasto wypełniło keksówkę w połowie, może nawet niezupełnie, umieściłam nad kaloryferem do wyrośnięcia i teoretycznie 2-3 godziny miałam wolnego... 

TEORETYCZNIE!!! Gdybym po 1 godzinie i 15 minutach nie przechodziła obok, to miałabym kuchnię do sprzątania ;) Chleb urósł jak wariat i rósł dalej... Przejechałam mu nożem przez środek drugą ręką zapalając piekarnik. Nóż w serce pomógł na chwilę, ciasto jakby się zatrzymało, a po włożeniu do 190 stopni C. niestety trochę zwinęło się do środka ;(

Po przepisowych 45 minutach pieczenia, skręciłam temperaturę do 150 stopni C., otworzyłam piekarnik, wyciagnęłam keksówkę, odwróciłam do góry dnem i... NIC!!! Pierwszy raz bochenek mi nie wypadł....! Po mocniejszym szarpnięciu wypadł, ale z poranionym bokiem ;( Wsadziłam go jeszcze na 10 minut do piekarnika, bo mimo wszystko lubię chrupiącą skórkę, po tym czasie wyłączyłam piekarnik, uchyliłam nieco  i chleb tam sobie chwilkę pobył. Studził się na kratce.

Po wystygnięciu i odkrojeniu pierwszej kromki okazało się, że smak ma REWELACYJNY. Miąższ jest dziurkowany całkiem przyzwoicie, nie kruszy się ani nie lepi i pachnie obłędnie.

Przynajmniej tyle.

Przepis:

Chleb węgierski na zakwasie

Składniki:

  • 450 g zakwasu żytniego
  • ok 200 g wody
  • 3 łyżeczki suszonych drożdży (moim zdaniem za dużo)
  • 1 łyżeczka cukru (ja dałam miód gryczany 1/2 łyżeczki)
  • 450 g mąki pszennej chlebowej (ja dałam 1/3 mąki żytniej chlebowej, 2/3 mąki pszennej chlebowej)
  • 3 płaskie łyżeczki soli morskiej (jeśli kamienna, dajemy mniej) (ja dałam 2 łyżeczki soli kuchennej)
  • 150 g ugotowanych ziemniaków przeciśniętych przez praskę
  • 1 łyżka kminku

Wykonanie:

czytaj wyżej ;)

środa, 11 lutego 2009

Babciny chleb pszenny na maślance.


Z rozbiegu niejako, choć przy udziale lenistwa ;) zrobiłam dziś chleb, którego przepis znałam z książki "Chleb. Pieczemy w domu", a który to niedawno upiekła w swojej kawiarence Dorota.

Wyrósł w koszyku niesamowicie i po wyjęciu z piekarnika okazał się być chlebem wielgachnym. Na szczęście 'wpadła' znajoma i została obdarowana połową bochna.

Chleb jest łatwy w przygotowaniu, zawsze chyba się udaje (bo nie ma w nim co sknocić), ma delikatny miąższ i chrupiącą skórkę.

Po oddaniu jednej powy z drugiej została już tylko połowa... Ech... 

Rolady drobiowe w sosie grzybowo-musztardowym


Idąc dalej tropem Michela M. zrobiłam dziś rolady z piersi kurczaka w sosie grzbowo-musztardowym. Danie to jest zupełnie zgodne z filozofią żywienia wg MM. Jest to posiłek tłuszczowy z fazy I i w takiej formie zjadłam go ja, moja rodzina zaś z brązowym ryżem (Mąż, bo on je zgodniez II fazą) i ziemniakami (dzieciarnia, bo one mają dziecięcy wstręt do wszystkiego co zdrowe ;))

Przepis wziął się z wariacji na temat filetów drobiowych zawijanych z serem i pieczarkami, choć TE rolady są o wiele smaczniejsze i rzekłabym wykwintniejsze. A podane z lampką białego wina mogą śmiało stanowić główny punkt całkiem eleganckiej kolacji.

Przepis:

  • 4 pojedyncze piersi z kurczaka (z polędwiczek robię osobne kotleciki)
  • 8 pieczarek niezbyt duzych
  • 20 g suszonych grzybów
  • 5 łyżek musztardy z Dijon
  • 8 cieniutkich plasterków wędzonego boczku lub tłustej szynki
  • oliwa do smażenia
  • 1/2 szklanki gęstej śmietany (może być 18%)
  • 2 żółtka
  • sól
  • pieprz

Wykonanie:

Suszone grzyby namaczamy w 250 ml wody. Mięso rozbijamy na cienkie płaty (ja wkładam filet do woreczka foliowego i dopiero rozbijam, mięso nie rozpryskuje naokoło i w filecie nie robią się dziury), opruszamy solą i pieprzem, smarujemy każdy łyżką musztardy. Na tak przygotowanych filetach kładziemy po 2 cieniutkie plasterki wędzonego boczku lub szynki, pokrojone w plasterki 2 pieczarki. Całość rolujemy i spinamy wykałaczkami lub obwiązujemy nicią. Na patelni rozgrzewamy oliwę i obsmażamy rolady z każdej strony na złoty kolor. Zmniejszamy moc palnika i wlewamy wodę razem z grzybami, które się w niej moczyły. Dusimy całość ok 30 minut. Wyjmujemy mięso z patelni. Sos doprowadzamy do wrzenia i wlewamy do niego śmietanę z rozkłóconymi  w niej żółtkami. Całość podgrzewamy aż zgęstnieje, ale nie gotujemy, żeby żółtka się nie ścięły. Na koniec dodajemy do sosu łyżkę musztardy i doprawiamy go, w razie potrzeby solą i pieprzem.

Bułeczki na śniadanie.



Od trzech dni spotykam je niemal wszędzie ;) ... W  końcu zmusiły mnie, żeby je zrobić. Faktycznie, są proste w obsłudze i w dodatku smaczne :-)

Przepis (podaję na 6 sztuk):

  • 1,5 szklanki mąki pszennej chlebowej
  • 1/2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1/2 łyzki cukru
  • 1/2 łyzeczki soli
  • 1/4 szklanki wody
  • 1/4 szkalnki mleka
  • 1 łyżka oleju
  • 20 g drożdży 

Wykonanie:

Wieczorem: drożdże rozmieszać z cukrem i odrobiną mleka i chwilę odczekać. Do mąki wlać składniki płynne, wsypać sól i cukier, dodać rozczyn drożdżowy i zagnieść elastyczne ciasto. Włożyć do naoliwionej miski, zakryć folią i schować do lodówki.

Jeśli robimy przy pomocy maszyny, to wszystkie składniki w odpowiedniej kolejności umieszczamy w maszynie i włączamy program krótkiego zagniatania np. 'pasta'. Po zakończeniu programu ciasto wyjmujemy itd.

Rano: wyjmujemy wyrośnięte ciasto z lodówki, zbijamy, lekko zagniatamy i według własnej fantazji formujemy 6 zgrabniutkich bułeczek. Zostawiamy na blaszce wyścielonej pergaminem do wyrośnięcia na ok 30 minut. Po tym czasie możemy posmarować białkiem i obsypać makiem, sezamem itp.

Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni i pieczemy ok 25-30 minut, aż bułeczki będą rumiane.

Smacznego :-)

wtorek, 10 lutego 2009

Cynamonki błyskawiczne, czyli przypiliło nas ;)

Jedno dziecko chore już od soboty, drugie chore od dziś. I Bogu dzięki, że ich tylko dwoje, bo znaczy to, że jesteśmy już w drugiej połowie chorowania ;)

Apetytu brak, ale coś słodkiego zjedzą zawsze. W zamrażarce od dłuzszego czasu przeszkadzało ciasto francuskie, więc odzieliłam kawałek, pokroiłam w nieduze prostokąty, ułożyłam na blaszce z papierem, pomazałam śmietaną (jajka się skończyły!), obsypałam brązowym cukrem i cynamonem i upiekłam w 200 stopniach przez ok 10 minut.

Mała rzecz a cieszy ;)

A za oknem śnieg pada, śnieg pada... :-)

poniedziałek, 9 lutego 2009

Chleb orkiszowo-orzechowy czyli śniadanie wg MM ;)



Michel Montignac i jego pomysł na zdrową i w dodatku odchudzającą dietę, nie są mi obce. Dzięki jego sposobowi odżywiania i oczywiście sporej dawce sportu, 4 lata temu w ciągu 14 miesięcy zgubiłam 35 kilogramów :-) I byłam szczęśliwa. Potem moje szczęście się jeszcze powiększyło, bo nagle i niespodziewanie zaszłam w ciążę ;) Stan ten okazał się zarówno błogosławiony jak i zgubny, bo ogarnął mnie wielki wstręt do zdrowego i poprawnego odżywiania. Nie ma co jęczeć i rozczulać się nad sobą, Bartek ma już 2 lata, a ja znowu nadmiar kilogramów, choć może już nie taki jak po pierwszej ciąży. Obiecałam sobie, że od 1 lutego się zabiorę... za siebie. No i się zabrałam... zrobiłam sobie suwaczek hi hi hi. 

Niemniej czas ucieka (wieczność czeka?), do magicznej "czterdziestki" zostało 22 miesiące, a ZAWSZE sobie obiecywałam, że będę "ryczącą czterdziestką" - cokolwiek to znaczy ;))

I w zwiazku z powyższym oraz z tym, że po weekendowej piekarni nie został ani okruszek, zrobiłam wczoraj przegląd zapasów mączanych i okazało się, że mam sporo mąki orkiszowej typ 1850, 1450 i 3000 (tej ostatniej używam do zakwasu), w szufladzie były też orzechy laskowe. Szybki przegląd dostępnych lektur przypomniał mi, że chleb orkiszowo-orzechowy z maszyny chlebowej jest bardzo smakowity i sycący. A ponieważ moja maszyna daaaawno nie piekła chleba od początku do końca, więc dostała robotę.

Przepis pochodzi s książki Mirjam Beile "Chleb własnego wypieku":

  • 420 ml wody
  • 1 1/2 łyżeczki oleju
  • 1 1/2 łyzeczki soli
  • 650 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej (ja wymieszałam co miałam)
  • 1 1/2 łyzeczki suszonych drożdży
  • 100 g dowolnych orzechów

wszystkie składniki (z wyjątkiem orzechów) w podanej kolejności umieściłam w maszynie i włączyłam program 'pieczywo pełnoziarniste'. Po sygnale dźwiekowym wsypałam rozdrobnione orzechy. Resztę zrobiła maszyna :-)

Chlebuś ten jest niesamowicie sycący! Jedna kromka podana w towarzystwie chudego twarogu i warzyw wystarcza na pół dnia ;)

niedziela, 8 lutego 2009

Bułeczki mleczne z makiem.


Przeglądając ostatnio mój ulubiony blog autorstwa Dorotus 76, która "zagroziła" wyprzątaniem niektórych przepisów (brrr...;)), trafiłam znowu na te bułki. A że moja biedna, chora Dziewczynka, bez apetytu w dodatku, zapragnęła białych bułeczek, więc nic prostszego, mama robi ;)

Przepis jest z tej strony. Co prawda w oryginale do bułek dodaje się żurawinę, ale u mnie woli się jej nie dodawać. Tak więc nie dodaję nic, a bułki po wyrośnięciu smaruję białkiem i obsypuję makiem. Są puszyste i smaczne z lekko chrupiącą cieniutką skórką. I mają jeden WIELKI plus, jest ich tylko 6.... :-)

Przepis:

  • 250 g mąki
  • 75 g letniego mleka
  • 1 łyżeczka suszonych drożdży
  • 1 łyżka cukru
  • 1 jajko
  • 50 g roztopionego masła
  • 30 g żurawiny (ja nie daję)

Wszystkie składniki, poza żurawinami, wymieszać dokładnie, zagnieść (ja to robiłam w maszynie). Ciasto powinno być gładkie i nie lepiące. Pod sam koniec dodać żurawinę. Ciasto przykryć i pozostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu przez 2,5 godziny (powinno prawie podwoić objętość) - moje po godzinie zaczyna już opadać ;)

Po tym czasie z ciasta uformować bułeczki, których kształt zależy od Was. Przykryć je ściereczką i pozostawić do ponownego wyrośnięcia na 1,5 godziny (45 minut i gotowe w moim przypadku). Przed pieczeniem wysmarować białkiem i obsypać dowolnie.

Piec w temperaturze 210ºC przez około 15 minut.

sobota, 7 lutego 2009

Weekendowa Piekarnia #18 - delikatny chleb żytni na zaczynie drożdżowym.


Mirabbelka - gospodyni Weekendowej Piekarni #18 zaproponowała przepis na chleb żytni robiony na zaczynie drożdżowym. Dla mnie to było nielada wyzwanie. Mam za sobą etap pieczywa drożdżowego, które w końcu mi wychodzi prawie bez zastrzeżeń, jestem na etapie pieczywa na zakwasie, co nie sprawia mi specjalnych trudności, a tu okazuje się, że pominęłam etap drożdżowych zaczynów ;) I jeszcze ta namaczanka... Podeszłam do problemu jak pies do jeża, jak się okazało zupełnie niepotrzebnie. Przygotowanie tego chleba okazało się banalnie proste! A przeczytawszy wcześniej sugestie Mirabbelki, że dobrze jest chleb dosmaczyć, nie pożałowałam mu kminku i dobrze na tym wyszłam :-)

Najpierw wyrobione ciasto rosło jak szalone... Miałam wrazenie, że mu przeszkadzam wykładając z miski i formując bochenek, który i tak wylądował w keksówce ;) Potem, w tej keksówce znowu rósł jak wariat, co mnie nieco zdziwiło, bo czytałam wcześniej, że niekoniecznie chce komuś rosnać. 

Piekłam go zgodnie z instrukcja 50 minut, ale po wyjęciu z keksówki wstawiłam go jeszcze na 5 minut do piekarnika.

Wyszedł wyśmienicie, nie kruszy się ani nie lepi, jest smaczny i choć to chleb razowy, który powinien solidnie okrzepnąć przed krojeniem, to już został zdegustowany... W moim domu chleb z tego przepisu będzie częstym gościem. No chyba, że w końcu osiagnę doskonałość w pieczeniu razowca od Liski. Ale obawiam się, ze długa droga jeszcze przede mną ;)

Bardzo dziękuję Mirabbelce za świetny IMO przepis, a wszystkim za wspólną zabawę :-)

Przepis: 

namaczanka 400g:  

  • 170g mąka żytnia razowa (typ 2000)
  • 55g mąka pszenna razowa (typ 1850)
  • ½ łyżeczki soli
  • 170g jogurtu lub maślanki (dałam maślankę, była ciut po terminie ;))

Wymieszać, tak żeby cała mąka wchłonęła płyn, a składniki sie połączyły. Przykryć folią i odstawić na 12 do 24 godzin.

zaczyn drożdżowy biga 370g:

  • 225g mąka pszenna o dużej zawartości białka (typ 550)
  • ¼ łyżeczki drożdży instant
  • 140g letnia woda

Wymieszać składniki zaczynu, tak żeby ciasto utworzylo dość ścisłą kule. Dać odpocząć 5 min i jeszcze raz zagnieść wilgotnymi rękoma, żeby stało się bardziej elastyczne. Włożyć do miski, przykryć folia i odstawić do lodówki na 6 do 8 godzin. Zaczyn można przechowywać w lodówce do 3 dni.

Wyjąć na 2 godziny przed dodaniem do chleba.

 ciasto właściwe ok. 875g:

  • 400g namoczone składniki jw.
  • 370g cały zaczyn jw.
  • 30g mąka żytnia razowa
  • ½ łyżeczki soli
  • 2 ¼ łyżeczki drożdży instant 
  • 1,5 łyżeczki melasy (zamiast dałam 1/2 łyzeczki miodu gryczanego - idealny do kminku)
  • 1 łyżeczka brązowego cukru (tu dałam 2 łyżeczki, ale niepotrzebnie)
  • 1 łyżka oleju 
  • 1 łyżki kminku lub innych ziół (dałam 1 1/2 łyżki kminku)

W dniu wypieku zaczyn i namaczankę rozdrobnić, dodać resztę składników i wymieszać. Najpierw powoli do połączenia wszystkich składników, a po krótkiej przerwie do uzyskania dość gładkiego, elastycznego ciasta. Można dodać na tym etapie odrobinę mąki lub wody, jeśli zachodzi taka potrzeba. (nie zaszła)

Całość włożyć do miski wysmarowanej olejem i odstawić na ok. 1 godzinę do wyrośnięcia. Po tym czasie ciasto odgazować, uformować i przełożyć do formy albo koszyka do drugiego rośnięcia na ok. 1 godzinę.

Piekarnik nagrzać do 220°C, naparować. Po włożeniu chleba temperaturę obniżyć do ok. 180°C i piec 20 minut. Następnie obrócić formę o 180 stopni, żeby przypiekł się równomiernie i piec dalej ok. 20-30 minut. (ja dopiekłam jeszcze 5 minut bez foremki)

piątek, 6 lutego 2009

Łosoś norweski w sosie ziołowym


Łosoś został zakupiony już wczoraj i właściwie wczoraj miał być zjedzony, ale... Wraz z łososiem zostały zakupone śledzie w zalewie korzennej i przyrządzone na sposób duński, czyli ze śmietaną, majonezem i musztardą. Były tak pyszne, że nie zdążyły pozować do zdjęcia ;) W związku z tym łosoś wypadł dziś.

Rybę kupiłam już w dzwonkach, więc wystarczyło ją umyć, oczyścić z łusek (ja nie zdejmuję skóry), skropić cytryną i obsypać solą i pieprzem. Tak przygotowana czekała na swoją kolej, gdy obierałam ziemniaki.

Następnie rozgrzałam delikatnie masło na patelni i umieściłam tam łososia. Dusił się w maśle, a obok pyrkały ziemniaczki. I właściwie moja praca się na tym skończyła, bo sos został przygotowany z proszku sosowego Knorr "sos śmietanowo-ziołowy" ;) Jakoś nie miałam już serca do zabaw we własny sos,  a ten idealnie pasował do łososia. 

Podałam rybę z ziemniakami z wody, oblaną sosem z paczki ;) Ale i tak było to wyśmienite danie. Do tego lampka białego wytrawnego wina i kolacja niemal wykwintna.

czwartek, 5 lutego 2009

Drożdżówki dla Córki :-)


Kolejne drożdżówki podpatrzone w blogu Izabeli, które są po prostu idealne :-) Ciasto do nich, jeszcze surowe zaskakuje delikatnością i łatwością formowania. Nie lepie się do rąk, ani do blatu co mnie bardzo cieszy, bo nie ma nic gorszego niż oblepione wszystko wokół ;) Po upieczeniu drożdżówki są bardzo delikatne i smaczne, a w dodatku pasuje do nich chyba każde nadzienie. Ja zaszalałam z budyniem, bo już dawno obiecywałam Oli, że takie jej zrobię. Córciu, to dla Ciebie :-)

Składniki na 15 sztuk:

  • 500 g mąki pszennej
  • 2 i 1/2 lyżeczki suszonych  drożdży ( ja dalam 2 i też było OK)
  • 70 g cukru
  • 260 g mleka
  • 1 średnie jajko
  • 50 g masła
  • 1 lyżeczka soli 
  • nadzienie
Wykonanie:

Wszystkie skladniki w odpowiedniej kolejności umieściłam w maszynie do chleba i włączyłam niezawodną "trzynastkę" czyli dough. Po zakończeniu programu wyłożyłam ciasto na blat, aby złożyć 3-4 razy i uformować kulę. Odlożyłam na 15 minut aby ciasto odpoczęło.Podzieliłam na 15 60-cio gramowych kawalków i uformowałam kulki. Przykryłam i pozostawiłam na okolo 25 minut.Każdą kulkę rozwałkowałam na placek ok. 10 x 14 cm. Budyń kładłam na górnej połowie placka, łapałam górny brzeg ciasta zaginając w dół do polowy placka i dociskałam, a drugą część nacięłam w "grzebień". Poszczególne "zęby" zalożyłam do góry i trochę pod spód, aby drożdżówka trzymała kształt. Ułożyłam na blasze i pozostawiłam do wyrośnięcia na 45 minut. Przed pieczeniem wierzchy posmarowałam białkiem jajka. Włożyłam do pieca nagrzanego do 200 stopni C na ok. 20 min.

Smacznego :-)

środa, 4 lutego 2009

Kurczak w sosie winno-grzybowym


Ostatnia propozycja w Tygodniu Kuchni Czeskiej to mój Kurczak w sosie winno-grzybowym. Oryginalny przepis pochodzi z książki Petera Trnka pt. "The Best of Czech Cooking".

Składniki:

  • 4 udka z kurczaka,
  • 1 średnia cebula drobno posiekana
  • 3 oleju
  • 3 roztarte ząbki czosnku
  • 2,5 g suszonych grzybów (dla mnie to mało, dałam 25 gram...)
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki (cały pęczek wolę)
  • 1 łyżeczka majeranku
  • 1 szklanka białego wytrawnego wina
  • sok z jednej cytryny
  • 2 łyżki mąki

Wykonanie:

Grzyby namoczyć w szklance cieplej wody. Odcedzić, drobno posiekać, a płyn zachować. Na rozgrzanym tłuszczu smażyć na złoto porcje kurczaka. Dodać cebulę i czosnek. Dodać wino, płyn z grzybów i sok z cytryny. Doprawić solą i pieprzem. Przykryć i dusić 30 minut obracając kurczaka sporadycznie. Żeby zagęścić sos wymieszać w szklance mąkę z niewielką ilością wody. Dodać do sosu i gotować jeszcze przez 2 minuty. Danie podawać posypane natką pietruszki. Najlepiej smakuje z kluskami kładzionymi, ale ja podałam z ryżem :-)

Rybne ragout - płyniemy do Szwecji ;)


Rybne ragou to potrawa z tych, które lubię najbardziej :-) Dlaczego? Dlatego, że robi się ją w jednym garnku, jest mało skomplikowana i dosyć szybka do przygotowania. Czegóż chcieć więcej? A przy okazji stanowi moją propozycję w ramach Tygodnia Kuchni Skandynawskiej.

Składniki:

  • 75 dag filetów z mintaja, morszczuka, dorsza lub łososia - wedle uznania
  • 1 cebula
  • 4-5 ziemniaków
  • 3 marchewki
  • 1 świeży mały brokuł (lub 1/2 opakowania brokułów mrożonych)
  • 12 dag masła
  • 200 ml śmietany (18-proc., ja dałam tortową, która mi została po weekendowym pieczeniu ;))
  • 1/2 l bulionu warzywnego (może być z kostki)
  • 1 łyżeczka suszonego tymianku
  • pęczek koperku
  • sok z cytryny
  • sól
  • biały pieprz

Wykonanie:

Obraną i pokrojoną w kostkę cebulę obsmaż na rozgrzanym maśle w rondlu z grubym dnem. Dodaj obraną i startą na tarce o dużych oczkach lub pokrojoną w kostkę marchewkę, a chwilę potem podzielone na różyczki brokuły (jeśli były mrożone - najpierw musisz je rozmrozić) i duś na małym ogniu. W tym czasie obierz ziemniaki, umyj je i pokrój w kostkę. Włóż do wrzącego bulionu i gotuj 5 minut, a następnie dodaj do warzyw razem z bulionem. Przypraw do smaku solą, pieprzem oraz tymiankiem, dodaj śmietanę i duś jeszcze 15 minut. Rybę umyj, osusz i pokrój w kostkę. Skrop sokiem z cytryny, oprósz solą i pieprzem, dodaj do warzyw i duś 8 minut. Pod koniec duszenia dodaj drobno posiekany koperek (kilka gałązek zostaw do przybrania). Podawaj od razu po przygotowaniu. Dobrym dodatkiem jest białe pieczywo i kieliszek białego wytrawnego wina.


wtorek, 3 lutego 2009

Dziecko w kuchni ;)


W poszukiwaniu "czegoś słodkiego" moja córka trafiła do szuflady z różnymi nasionkami i suszonymi owocami... I przypomniały jej się lata bardzo szczenięce, gdy pasjami układała na talerzykach, dla mamusi i tatusia, pyszne ziarenka w różne wzory :-) A ponieważ obiecałam jej, że pokażę jej dzieło, więc proszę bardzo :-)

Przepis;):

  • ziarna słonecznika
  • ziarna dyni
  • rodzynki
  • kukurydza

według własnej fantazji układamy wszystko na talerzyk tworząc, na przykład uśmiechniętą buźkę.

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin