niedziela, 29 marca 2009

Włosko pachnące bułki z bazylią ;)


Tym razem udało mi się upiec obie weekendowe propozycje. I oto druga z nich:

Włoskie bułeczki z ziemniakami i bazylią

Przepis: 

Wieczorem przygotować bigę.

  • 2g świeżych drożdży
  • 100g ciepłej wody 
  • 200g mąki pszennej chlebowej

Drożdże rozczynić z wodą. Mąkę wsypać do miski, wlać drożdże, dokładnie połączyć (zagniatać, aż ciasto będzie gładkie - ręcznie ok. 5 minut, lub mikserem ok. 2-3 minuty). Ciasto będzie ścisłe i dość twarde. Przykryć folią, zostawić na 2-3 godziny w temperaturze pokojowej, następnie wstawić do lodówki na noc (max. 20 godzin)
Wyjąć z lodówki na ok. 2 godziny przed przygotowaniem ciasta.

Po 12 do 20 godzin przygotować ciasto właściwe

  • 10g świeżych drożdży
  • 150g wody
  • 280-320g mąki pszennej j.w.
  • 140g ugotowanych i przeciśniętych przez praskę ziemniaków
  • 2 płaskie łyżeczki soli (ok. 12g) - można dodać trochę więcej, jeśli ziemniaki są mało słone
  • 1 łyżka oliwy
  • 10g drobno posiekanej bazylii

Bigę podzielić na małe kawałki.
Drożdże rozczynić w wodą. 280g mąki wsypać do miski, wlać drożdże, dodać bigę i przez ok. 5-8 minut zagniatać ciasto (ręcznie lub mikserem na małych obrotach).
Następnie dodawać po trochu ziemniaków, sól, oliwę i bazylię. Jeśli po ok. 5-8 minutach wyrabiania ciasto jest zbyt luźne, dodawać po trochu mąki. Wiele zależy od ziemniaków - jedne są bardziej wodniste, inne bardziej sypkie.
Przykryć ciasto folią o odstawić na ok. 60 minut.

Podzielić ciasto na 10-12 kawałków, każdy po ok. 80g. Uformować okrągłe lub owalne bułeczki.
Ułożyć na przygotowanej blasze, przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. 60 minut.

Wyrośnięte bułeczki naciąć, wstawić do piekarnika nagrzanego do 225 stopni, zmniejszyć temperaturę do 200 stopni i piec ok. 20 minut.
Studzić na kratce.

Bułki są naprawdę wyśmienite :-) Najsmaczniejsze z masłem i pomidorem... Polecam :-)

PS. Bazylię to tych bułek kupiłam w sklepie, ale zamierzam tym razem wychodować własne zioła. I nawet mam już posiane :-) Bazylia jednak dopiero zaczyna rosnąć...

sobota, 28 marca 2009

Popełniłam jajko w koszulce... po prostu jajko ;)


Pierwszy raz w życiu się odważyłam na tę formę. Minuta kosmicznego stresu, ale efekt końcowy całkiem udany :-)

Chwalę się więc swoją zdrową kolacją. Zdrowa, lekka i w dodatku całkowicie MM I faza :-)

A ponieważ bardzo mi zasmakowało, skomplikowanym okazało się nie być aż tak, więc wchodzi niniejszym na stałe do repertuaru jajecznego w moim domu.

No i chyba robi się je szybciej niż standardowe jajko na miękko...? 

piątek, 27 marca 2009

Taki chleb mi się przyśnił, czyli...

Miałam dzisiaj sen... a właściwie półsen, bo nie spałam tak do końca. Chleb wyrastał w koszyku, a ja sobie drzemałam. I przypomniało mi się, jak to za szczenięcych dni Rodzice wysyłali mnie do sklepu po chleb. Wybierałam wtedy ten najbardziej pęknięty, bo strasznie lubiłam tę skórkę-nieskórkę, która robiła się w pęknięciu. 

I jak już mój dzisiejszy chleb wyrósł, władowany na łopatę został nacięty i umieszczony w piekarniku, to zaraz, ale to w jednej chwili pękł, po prostu pękł... Normalnie to by mnie to zirytowało, ale dziś nie :-)

W tym tygodniu gospodarzyła naszym weekendowym wyczynom Agatka z blogu Twoje&Moje. Wybrała chleb, a właściwie mini chleb ;) mieszany na zakwasie z dodatkiem drożdży. Ja drożdże pominęłam, bo mój zakwas może wszystko ;) Oryginalny przepis podaję kopiując za Agatką:

Chleb mieszany na zakwasie z dodatkiem drożdży (1 bochenek ok. 550g)

Zaczyn (50% hydracji)
* 2 łyżki zakwasu żytniego
* 33g wody
* 66 g mąki


Składniki zaczynu wymieszać, przykryć i odstawić na 5-12 godzin w temperaturze pokojowej.

Ciasto właściwe
* 150g mąki żytniej typ 2000
* 100g mąki pszennej
* 160-180g wody wody
* 8g świeżych drożdży lub 1/2 drożdży instant
* 1 płaska łyżeczka soli


Jeśli używamy świeżych drożdży, wymieszać je z wodą.
Wszystkie składniki (wraz z zaczynem) włożyć do miski, wymieszać mikserem tylko do dokładnego połączenia składników, regulując ilość wody (ciasto powinno być niezbyt ścisłe).
Mieszać jeszcze ok. 6-8 minut, aż ciasto będzie odchodzić od brzegów miski.
Wyjąć z miski, nasmarować ją oliwą, włożyć ciasto, obrócić i odstawić na 60-80 minut do wyrośnięcia.
Wyłożyć na lekko omączony blat, lekko odgazować, rozpłaszczyć na prostokąt i uformować bochenek. Obtoczyć w mące.
Ułożyć złączeniem do góry w koszu i odstawić do wyrośnięcia na 60-70 minut.
Piekarnik rozgrzać do 250 stopni, naparować, włożyć chleb. Po 10 minutach zmniejszyć temperaturę do 220 stopni, piec 20 minut i zmniejszyć temperaturę do 200 stopni. Dopiec ok. 15 minut. Zostawić ok. 10 minut w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.

Wyjąć, wystudzić. Kroić po min. 10 godzinach, kiedy miękisz chleba będzie już miał właściwą konsystencję.

IMO dla tak małego chlebka podana w przepisie temperatura i czas w niej pieczenia jest zbyt wygórowana. Niemniej chlebuś jest smacznyi bezproblemowy w wykonaniu, i gdy będę go robić raz następny, to z podwójnej porcji :-)

Mija czwarta godzina od chwili, gdy wyciągałam go z piekarnika, a  pozostał po nim jedynie zapach.... ;)

czwartek, 26 marca 2009

Ciastka z dziurką ;) bardzo cytrynowe

To kruche, a nawet bardzo kruche ciastka, których wcale nie robi się przyjemnie... Za to smakują niebiańsko :-) Przepis znalazłam u Doroty już jakiś czas temu, ale nie było sposobności by je upiec. Dziś okazja była, wpadła koleżanka na kawkę ;)

Ciasteczka są bardzo cytrynowe, a zapach wydobywajacy się z piekarnika podczas pieczenia zniewala.

Przepis:

  • 13 dag masła
  • 10 dag cukru
  • 1 cytryna lub aromat cytrynowy
  • 2 żółtka + 1 dodatkowe do posmarowania ciasteczek
  • 20 dag mąki pszennej
  • 5 dag mąki ziemniaczanej
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

Masło i cukier utrzeć na krem. Cytrynę sparzyć i wyszorować - startą zeń skórkę i wyciśnięty sok dodać do utartego masła, następnie wciąż ucierając dodać 2 żółtka. Mąkę pszenną, ziemniaczaną i proszek do pieczenia wymieszać razem i dodawać po łyżce do masy maślanej wciąż ucierając.

Ciasto włożyć do woreczka foliowego (jest dość luźne) i schować na 3 godziny do zamrażarki, lub do lodówki nawet na całą noc. Po tym czasie wyłożyć na wysypany mąką blat i rozwałkować na grubość około pół cm. Wycinać kwiatuszki. Każdy kwiatek wysmarować żółtkiem i posypać grubym cukrem.
Piec około 8 minut w temperaturze 200 stopni. Wystudzić na kratce.

Ja włożyłam ciasto do zamrażarki. Po wyjęciu okazało się, że jest za twarde by można je było rozwałkować, więc musiałam chwilę odczekać. Wywałkowane ciasto momentalnie staje się znowu luźne, wiec nie ma mowy o powtórnym zagnieceniu 'resztek' i wycieciu następnych ciasteczek. W związku z tym, w ramach eksperymentu, resztki wcisnęłam w foremki do babeczek. Upiekły się ładnie i były dosyć kruche. Na pewno doskonale nadają się do lekkiego farszu typu bita śmietana :-)

Ciasteczka polecam, bo są baaardzo smaczne i delikatne :-)

Smacznego :-)

środa, 25 marca 2009

Karczek cielęcy z knedlem gryczanym na grzybową nutkę ;)

Mico na swoim blogu niedawno umieścił opis i zdjęcia swojego obiadu, a ponieważ jakoś tak ostatnio inwencji twórczej mi nieco brak (to chyba przez tę zimę za oknem...) postanowiłam ściągnąć pół pomysłu i zaserwować dziś na obiad knedel gryczany w towarzystwie pieczeni cielęcej.

Ugotowałam więc kaszę gryczaną nieprażoną, ekologiczną z warzywami, a co! ;) Dając na kubek kaszy dwa kubki wody. Potem z kubka mąki i połowy kubka wody zrobiłam ciasto, do którego wmieszałam ugotowaną kaszę oraz ugotowane osobno, pokrojone suszone grzybki. Całość przyprawiłam zgodnie z kubkami smakowymi mojej Rodziny, czyli solą, pieprzem i sosem sojowym. Tak przygotowaną masę wyłożyłam na gazę, zawinęłam formując wałek, zawiązałam i włożyłam na 25 minut do gara z wrzątkiem. Zrobiłam to wcześniej, bo do końca nie miałam pewności ki czort z tego wyjdzie ;) Ale wyszedł całkiem niezły knedel :-)

Karczek cielęcy już wczoraj zasypałam sola i pieprzem oraz zalałam sosem sojowym i umieściłam w lodówce. Dziś rzuciłam smoka na patelnię, obsmażyłam na ostrym ogniu, po czym zmniejszyłam moc, wlałam wodę spod grzybów oraz resztę marynaty spod mięsa i udusiłam na wolnym ogniu do miękkości. Mięso wyjęłam, pokroiłam, a sos 'zaciągnęłam' łyżką mąki kukurydzianej rozbełtanej z wodą. Gdy zgęstniał włożyłam do niego mięso. Obiad był gotowy :-)

Knedel pokrojony w dwucentymetrowej grubości plastry i kawałki pieczeni, a to wszystko oblane pysznym sosem z grzybkiem w tle ;) Smakowało bardzo w towarzystwie szklanki soku wielowarzywnego.

wtorek, 24 marca 2009

Chrupiące, razowe pancakes

i to wcale nie z powodu solidnego spieczenia ;)

Te pankejki chrupią, bo mają w sobie mak i ziarno słonecznika. Poza tym nie są słodkie, więc można je zjadać równie dobrze z dodatkiem pieczeni jak i konfitury. Ja wybrałam wersję z syropem klonowym i się nie zawiodłam.

Przepis:

  • 2 szklanki mąki pszennej razowej typ 1850
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/3 szklanki suchego maku 
  • 1/2 szklanki uprażonych ziaren słonecznika
  • 2 i 1/4 szklanki maślanki
  • 2 jajka
  • masło do smażenia

wszystkie składniki wymieszać. Na patelni rozgrzać masło, ale uważać żeby nie spalić! Kłaść porcje ciasta i smażyć z dwóch stron na małym ogniu. Ciasto jest dosyć gęste, a poza tym mąka razowa potrzebuje więcej czasu na wysmażenie. Trzeba trochę wiecej cierpliwości niż do pankejków ze zwykłej mąki :-)

Z podanej ilości składników wychodzi 12-15 pankejków.

I niech już się ta zima skończy, żebym i ja mogła skończyć z zimową kuchnią ;)

Zima na wiosnę... :-((

To mam za oknem... i co tu więcej mówić???

24 marzec 2009 roku, popołudnie, prawie środek Polski, Kujawy.

PS. Miało być o pankejkach...

poniedziałek, 23 marca 2009

"Kolorowo żyj, żyj kolorowo żyj..."

Szaro za oknem. Wicher duje jak nie przymierzając w listopadzie. Coś z nieba się leje. Ciśnienia nie ma. SŁOŃCA!!! 

Rozpacz może ogarnąć... Ale żeby nie ogarnęła mimo wszystko, jakoś się bronić trzeba.

Znalazłam w zamrażarce smutną, samotną paczkę truskawek, w szufladzie lodówki tuliły się do siebie melon i mango, a nos między nich wściubiał imbiru kawałek podjudzany przez limonkę zieloną jakąś, z zazdrości chyba... Przywołałam towarzystwo na stół, obejrzałam, pomyślałam i... poszłam pobiegać. Lepiej się myśli podczas wysiłku.

Po powrocie już wiedziałam co zrobić:

mango obrane ze skórki, wypestkowane wylądowało w blenderze. Jeden mały 'pstryk' i została z niego milutka, aksamitna papka. Umieściłam w pucharkach.

Potem przyszła pora na:

truskawki nierozmrożone jeszcze skończyły swój żywot podobnie jak mango ;) dosypałam im tylko ciut cukru pudru dla osłody i wyłożyłam na mango.

Wyglądało całkiem, całkiem, ale kompozycję trzeba było jeszcze uzupełnić o:

żółty melon obrałam, przepołowiłam, wydrążyłam pestki i siup! do blendera. Pobladł biedak nieco, więc wrzuciłam mu do towarzystwa imbiru kawałek, a zaraz za nim kazała się limona wciskać. Wymiksowane towarzystwo stanowiło idealną pierzynkę dla zziębniętych truskawek.

I tak oto powstał nasz niedzielny deser poobiedni. Za oknem dalej wiało, lało i szarzało ale na stole zrobiło się nieco słoneczniej :-)

PS. 1 mango, 1 paczka truskawek, 1 melon + limona, plasterek imbiru, łyżka cukru pudru = 5 sporych pucharków.

niedziela, 22 marca 2009

Krewetki z ananasem w limonowym sosie

Dużo czasu zajęło mi zastanawianie się nad wyborem potrawy na weekend hawajski. A bo to wszystko takie jakieś z ananasem... I tak myślałam, myślałam i wymyśliłam! Krewetki z... ananasem... Noż nic innego mi się nie kojarzyło z tym akurat amerykańskim stanem...;)

Zjedliśmy sobie dziś to cudo na wczesna kolację, popijając słowackim piwem Kozel dostanym od Przyjaciół.

Przepis:

  • 500 g krewetek

ciasto:

  • 100 g mąki
  • 1 jajo
  • 0,5 szklanki jasnego piwa
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • sól do smaku

sos:

  • puszka ananasów - sok osobno, owoce pokroić
  • łyżka mąki kukurydzianej
  • sok z 2 limonek
  • skórka z 1 limonki

Mąkę rozmieszać z sokiem z ananasów, w rondelku zagrzać sok z limony ze skórką i wlać sok z mąką. Zagotować. 

Zamrożone krewetki rozmrozić lub po prostu na minutę wrzucić na wrzątek i osuszyć na sicie. Z podanych składników zrobić ciasto podobne do naleśnikowego i zanurzać w nim krewetki. Tak przygotowane wrzucić na solidnie (170 stopni C.) rozgrzany olej - u mnie frytownica, i smażyć ok 8 minut. Usmażone krewetki ułożyć w wytłuszczonym naczyniu żaroodpornym, dosypać pokrojone ananasy i zalać przygotowanym sosem. Zapiekac 4 minuty w gorącym piekarniku.

Normalnie podaje się z zieloną sałatą i ryzem na sypko jako danie obiadowe. My zapiliśmy piwem i też pasowało ;)

sobota, 21 marca 2009

Wiosenny chleb wielkanocny z zielonym koperkiem


Wiosnę nam przyniosła Aklat proponując upiec w Weekendowej Piekarni chleb z zielonym, świeżym koperkiem. Upiekłam więc, a jakże ;) I upiekę jeszcze nie jeden raz, a już z pewnością na Święta Wielkanocne :-)

Mąkę, tę z ** ,sobie zmieniłam na pszenną 1850, zużyłam tę większą ilość z przepisu, wypiekłam jeden bochen i właściwie reszta zgodnie z poniższym przepisem. Z wyjątkiem oczywiście "zostawić do całkowitego wystygnięcia"...

Przepis:

Sponge:

  • 1 cup (226,7 g) letniej wody,
  • 1/2 łyżeczki drożdży instant,
  • 1 1/4 cup (148,8 g) mąki chlebowej,
  • 1/4 cup (28,3g) mąki **

Wymieszać składniki sponge i zostawić pod przykryciem na 3-12 h, w temperaturze pokojowej. 

Ciasto właściwe:

  • cały sponge,
  • 1 cup (58,6 g) świeżego koperku, posiekanego,
  • 226,7 g jogurtu naturalnego,
  • 1 1/2 łyżeczki soli,
  • 1/2 łyżeczki drożdży instant,
  • 1 1/4 - 1 1/2 cup (148,8 - 177 g) mąki chlebowej,
  • 1 1/4 - 1 1/2 cup (148,8 - 177 g) mąki **


Sponge wymieszać z resztą składników, mąkę najlepiej dodawać partiam i dostosować jej ilość do wilgotności ciasta. Wyrabiać 5 minut (jeśli mikserem to na 2 prędkości). Pozostawić ciasto na 10 minut, żeby odpoczeło i powtórnie zagniatać przez 5 min. Ciasto umieścić w lekko naoliwionej misce i zostawić do wyrośnięcia na 1 h lub do momentu, aż podwoi swoją objętość. Uformować 1 lub 2 bochenki dowolnego kształtu. Bochenki pozostawić do wyrośnięcia na 45-90 minut. 

Rozgrzać piekarnik do 250 stopni mniej więcej w połowie czasu wyrastania chleba. 10 minut przed pieczeniem wstawić do piekarnika naczynie z wodą. Temperaturę w piekarniku przykręcić do 220 stopni i wstawić bochenek. Piec 15 minut, po tym czasie wyjąć naczynie z wodą i piec kolejne 10-15 minut. Gotowy bochenek powinien wydawać głuchy odgłos jeśli się go popuka od spodu. Pozostawić chleb na kratce na 2 h, aż zupełnie ostygnie.

Rodzina mówi, że smaczny. A ja nie wiem, bo mam gigantyczny katar i wszystko smakuje mi tak samo czyli tekturą :-(

Oeufs en cocotte



Lubię jak potrawa się nazywa ;) A ta się nazywa jak malowanie! Piękna nazwa dla zwykłych jajek zapiekanych w 'kokietkach'... no nie? Przepis na bazie pomysłu Nigelli Lowson

Kokilki wysmarować masłem, na dnie umieścić co się nawinie, zaczynając od posiekanych parówek, a kończąc na sercach karczochów. Po prostu co kto lubi i na co ma ochotę. Na to wybić jajko, obok - tak by nie zakryć zółtka, położyć łyżkę gęstej śmietany- kremówki najlepiej, posolić i popieprzyć.

Kokilki umieścić w żaroodpornym naczyniu, wlac do niego wrzątku, tak do połowy wysokości kokilek i całe towarzystwo włożyć na 11-13 minut do piekarnika o temperaturze 190 stopni C. Podawać zaraz po wyjęciu, najlepiej z bagietką albo z zakwasowym razowcem :-)

piątek, 20 marca 2009

Tarta tatin z jabłkami

idealna jak się zupełnie nic nie ma w lodówce. No dobrze, prawie nic ;) bo jakoś tak ciasto francuskie w czeluściach zamrażarki zawsze się znajdzie. A nadaje się ono to tej tarty równie dobrze jak ciasto kruche (choć Stephani Tatin by się pewnie oburzyła - a może nie? Wszak była francuską i w dodatku roztargnioną...).

Przepis:

  • mrożone ciasto francuskie
  • 3 jabłka
  • łyżka czubata masła
  • 2-3 łyżki brązowego cukru
  • cynamon, przyprawa piernikowa, wanilia, sok z limony - co kto lubi

Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Jabłka obrać, pokroić na ósemki i wyjąć gniazda nasienne. Na patelni rozgrzać masło z cukrem i zrobić karmel, włożyć jabłka i dokładnie obtoczyć je w karmelu. Można teraz dodać przyprawy, ale nie należy mieszać zbyt energicznie, bo się jabłka rozpadną, a to nie wskazane raczej jest. Tak przygotowane jabłka rozłożyć równą warstwą w formie do tarty. Przykryć jabłka ciastem francuskim podwijając jego końce pod jabłka. Ciasto ponakłuwać widelcem i tak przygotowane umieścić w nagrzanym piekarniku. Piec 20 minut, po czym zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i dopiec kolejne 20 minut.

Można podawać na ciepło z lodami waniliowymi na przykład, albo poprostu podawać i już ;) Na zdjęcia załapał się ostatni kawałek...

czwartek, 19 marca 2009

Granola, a nawet dwie :)

Granola (słowo ang., pochodzące od włoskiego zdrobn. od grano: zboże, pszenica) – mieszanina płatków zbożowych, rodzynek, orzechów, suszonych owoców i cukru lub miodu, pieczona do chrupkości. Podawana jest z mlekiem lub jogurtem na śniadanie. Może być także wykorzystywana jako składnik ciast, deserów bądź batoników.*

Różne płatki i w różnej postaci goszczą na naszym stole podczas śniadań bardzo często. Nie ukrywam, że jest to najszybsze i najwygodniejsze śniadanie w ciągu tygodnia. Przy okazji bardzo pożywne i energetyczne. No i na szczęście lubiane... :-) Jadamy je każdy po swojemu, M. z jogurtem, O. z mlekiem, B. na ciepło, ja z kefirem. Każdy z nas ma swój ulubiony smak. Ostatnio zrobiłam dwie:

Granola klonowa z pekanami i żurawiną.

To moja ulubiona wersja. Spiekam dosyć mocno, bo lubię chrupkość. A smak... Połączenie syropu klonowego z orzechami pekan złamane kwaskową żurawiną... Pycha!

Przepis:

  • płatki owsiane, jęczmienne, żytnie, orkiszowe w ilości dowolnej
  • syrop klonowy w ilości wystarczającej
  • 2-3 łyżki oleju słonecznikowego
  • trochę brązowego cukru, ale niekoniecznie
  • suszona żurawina, najlepiej ekologiczna bez zbędnych dodatków
  • pokrojone na ósemki orzechy pekan w ilości koniecznej

wszystko razem mieszam i wykładam cienką warstwą na przykrytą papierem do pieczenia blachę. Piekę 30-45 minut w temperaturze 180 stopni z termoobiegiem i co 10 minut wstrząsam blachą, aby płatki w miarę równo się przypiekły. Po wystudzeniu wędrują do specjalnego pojemnika.

Granola bardzo mocno czekoladowa

A to z kolei ulubieniec mojej córki. Nieco lżej spieczona, ot tyle, by była chrupka ale nie twarda.

Przepis:

  • płatki z dowolnego zboża, ale nie błyskawiczne 1 szklanka
  • olej słonecznikowy 2 łyżki
  • trochę syropu klonowego lub miodu wielokwiatowego ok 3 łyżek
  • kakao 3 łyżki lub więcej
  • gorzka czekolada ok 8 kostek rozdrobniona

wszystko razem, z wyjątkiem czekolady, mieszam i cienką warstwą rozkładam na papierze do pieczenia... itd, dokładnie jak wyżej. Po wyjęciu z piekarnika dosypuję rozdrobnioną czekoladę, mieszam wszystko, po 10 minutach czynność powtarzam, a po wystygnięciu chowam w sobie tylko wiadomym miejscu, bo inaczej musiałabym za chwilę robić następną ;)

* za Wikipedią oczywiście.

środa, 18 marca 2009

Kokosanki wersja light ;)



Oryginalną wersję przepisu można znaleźć u Dorotus76, moja jest jeszcze bardziej odchudzona ;) A że słodkiego mi się bardzo zachciało, więc sobie zrobiłam 10 kokosanek do południowej kawy. 

Przepis:

  • 1 jajko
  • 1 czubata łyżka fruktozy
  • 100 g wiórków kokosowych

piekarnik nagrzać do 150 stopni C.

Ubić białko na sztywno, dodać fruktozę i żółtko i dalej ubijać do białego, dosypać wiórki i wymieszać. Nakładać łyżką na natłuszczoną blachę. Piec do uzyskania złotego koloru. Mi zajęło to 20 minut. Trzeba tylko uważać, by temperatura piekarnika nie była zbyt wysoka.

Z podanej porcji wychodzi 10 zgrabnych kokosanek :-)

wtorek, 17 marca 2009

French dimpled rolls


czyli kolejne wspólne, choć nieumówione pieczenie bułek z Majaną ;)

Hrabia Pumpernikiel, choć przepyszny, nie stanowi jednak zupełnie żadnej atrakcji dla moich dzieci. Dla nich to właśnie piekę różne bułki. W końcu zabrałam się za rolowane i... bingo! To jest własnie TEN smak! Smak bułek z targu - jak łaskawie, chcąc mi zrobić przyjemność, określiła go moja córcia... Cóż...

Przepis:

  • 120 ml letniego mleka
  • 170 ml letniej wody
  • 1 łyżeczka soli
  • szczypta cukru
  • 400-420 g mąki pszennej chlebowej
  • 8 g drożdży instant

i w podanej kolejności wszystko umieściłam w maszynie do chleba, nastawiłam program 'dough' i po jego zakończeniu wyłożyłam wyrośnięte ciasto na omączony blat. Ciut się lepiło, ale dałam radę :-) Uformowałam 10 zrolowanych bułeczek i ułożyłam do wyrastania na omączonej blaszce. Po 30 minutach drewnianą łopatką zrobiłam im przedziałki.

Nastawiłam piekarnik na 230 stopni C. i wsadziłam blaszkę z bułeczkami. 15 minut spokojnie im wystarczy, tyle że ja o moich na chwilę zapomniałam... Piekły się 20 minut i się spiekły ;) Niemniej są smaczne, puszyste w środku, no i ten smak bułek z targu... Ech...

Awokado, pomidory i Hrabia Pumpernikiel ;-)

czyli moje dzisiejsze śniadanie :-)

Poranne bieganie niespecjalnie nastrajało dziś do szukania jakichkolwiek śladów wiosny, tudzież podziwiania piękna natury. Lało po prostu tragicznie... Tak więc, całkiem niechcący - wszak jestem na diecie - myśli powędrowały ku jedzeniu...

W nocy z soboty na niedzielę mój piekarnik ciężko pracował. Nastawiony na ok 140 stopni szumiał cierpliwie przez 8 godzin z kawałkiem, wypiekając mój pierwszy w życiu pumpernikiel. Chleb udał się nadzwyczajnie!

Przepis wypatrzony u Margot, choć ja ciut zmieniłam. Nie posiadam młynka do mąki, więc użyłam tego, czym dysponowałam: żytnią razową 2000 i sitkową 1400, i z takich to mąk wypiekłam mojego pumpernikla. Następnym razem będzie tylko z żytniej 2000 :-)

Przepis:

receptura na 1 chleb, czas przygotowania około 13 godz. (!)

  • 375 g maki żytniej razowej drobnej (sitkowa 1400)
  • 375 g maki żytniej razowej grubej (razowa 2000)
  • 250 g zakwasu żytniego
  • 375 ml letniej wody 
  • 1 łyżka soli
  • 80g melasy (syropu buraczanego)

Obydwie maki zmieszać, w środku zrobić zagłębienie, w które należy wlać zakwas i powoli mieszać razem z mąką, dodając sól, stopniowo wodę i melasę. Wyrabiać chwile do połączenia wszystkich składników. Robiłam to ręcznie, niesamowita frajda ;)
Wyjąć ciasto, miskę dobrze oprószyć mąką, włożyć z powrotem, także z wierzchu posypać mąką, przykryć ściereczką i odstawić w cieple miejsce na 3 do 4 godzin. Kiedy przyrośnie mniej więcej połowę, wyjąć na posypany mąką blat kuchenny, wyrobić chwile, uformować wałek i włożyć do formy wysmarowanej olejem i wysypanej mąką. Przykryć i odstawić jeszcze na ok. 20 minut. 
Piekarnik rozgrzać do 140°C. Wierzch ciasta chlebowego zwilżyć woda, formę szczelnie przykryć z góry folia aluminiowa i piec na pierwszym poziomie od dołu około 8 godzin w temp 125 – 150°C (najlepiej przez noc). Ustawienie odpowiedniej temperatury jest dość ważne. Kiedy temperaturę ustawi się zbyt nisko chleb może być w środku klejący, dlatego trzeba to robić z wyczuciem.
Po wyłączeniu piekarnika zostawić jeszcze chleb na 1 godzinę aż do wystygnięcia. 

Ostudzony szczelnie zawinąć w folie aluminiowa, a potem torbę foliowa – schłodzić (może być w lodowce), a kroić i jeść najlepiej po 1-2 dniach.

Mój szczelnie zapakowany został do lodówki i dziś nastąpiło uroczyste otwarcie. Żaden pumpernikiel ze sklepu się nie umywa do mojego!!! :-)))

Znalazłam w lodówce limonkę i awokado, pomidorki koktailowe mam zawsze, tak wiec przednie towarzystwo dla Hrabiego Pumpernikla było :-)

Z awokado i limonki oraz odrobiny soli i pieprzu zrobiłam pierwszą bruschettę. Drugą z posiekanych pomidorków, soli i pieprzu. 

Chleb pod pomidorową bruschettę polałam łyżeczką oliwy każdą kromkę i rozłożyłam pomidory, bruschettę awokadową kładłam ot tak, na kromkę i już. Do tego idealnie wkomponował się twaróg.

Wyszło śniadanie smaczne, zdrowe i zawierajace w sobie wszystko co powinno zawierać solidne śniadanie po porannym bieganiu :-)

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin