sobota, 30 stycznia 2010

mus czekoladowy z WC

Goś z blogu Sweet Art zaproponowała na weekend trwający styczeń cały ;) aż trzy przepisy. Właściwie niespecjalnie byłam zainteresowana czymkolwiek, z wiadomych względów, ale... No i teraz następuje standardowe tłumaczenie grubasa ;) mianowicie duże dziecię, które stanowczo nie powinno jadać takich rzeczy, pojechało sobie końcówkę ferii spędzać u mojej siostry, więc wykorzystaliśmy moment na czekoladowy mus. 

Robiłam wg podanego przez Goś przepisu, pomijając jedynie cukier, co pozwoliło potraktować mus jako deser drugofazowy wg Montiego. 

Przepis:

  • 200 g czekolady (90%)
  • espresso
  • 70 g masła
  • 4 jaja
  • 6 łyżek kremówki
  • 3 łyżki cukru pudru (u mnie 1 łyżka fruktozy)

Na parze rozpuścić czekoladę z masłem i espresso, dobrze wymieszać. Żółtka utrzeć z fruktozą na kogel-mogel i dodac do nich przestudzoną masę czekoladową, wymieszać. Kremówke ubic na sztywno i połączyc z mają jajeczno-czekoladową, ubic pianę z białek i delikatnie wmieszać w calość. Przełożyc do pucharków i schłodzić. Wyjąć z lodówki 20 minut przed podanie, wtedy smak kawy będzie bardziej wyczuwalny.

   


niedziela, 24 stycznia 2010

miałam nie gotować...

Tak właśnie miało być. No bo po co? To po pierwsze, a po drugie, należy się raz na jakiś (zazwyczaj długi bardzo) czas dzień "nicnierobienia". No ale natura jednak silniejasza i trzeba było wyjść spod ciepłej kołdry i coś sobie upichcić ;) Danie szybkie, smaczne i pożywne, i z czosnkiem. czego chcieć więcej? Słodyczy? A, słodyczy... no to był i kawałek czekolady... gorzkiej czekolady... dobrej 70% :-)

Przepis:

  • pół filetu z kurczaka
  • garść suszonej włoszczyzny
  • sól
  • mała cukinia
  • 12 pieczarek
  • 3 duże ząbki czosnku
  • 20 g fety

W garnku zagotować wodę z suszoną włoszczyzną i odrobiną soli, na wrzątek włożyć cały filet i wyłączyć pod garnkiem palnik. Na rozgrzaną na petelni łyżkę oliwy wrzucić pokrojone w plastry pieczarki, cukinię i czosnek, podsmażyć, a później udusić do miękkości. Do w ten sposób powstałego sosu warzywnego dołożyć rozdrobnioną fetę. Ser zagęści sos, a jednocześnie go dobrawi. W czasie przygotowywania sosu filet z kurczaka zrobił się akuratny, czyli mięciutki i soczysty. Wyjąć go z garnka, poplastrować, obłożyć sosem i podać. Można z pomidorami :)

Znów tłuszczowo, znów pierwszofazowo i znów zgodnie z MM ;) Polecam.

sobota, 23 stycznia 2010

a'la gyros na roczek ;)

Kontynując swoją wycieczke po jedzeniu zgodnie z MM, zastanawiam się właśnie czy nie za dużo tych posiłków tłuszczowych...;) Ale co tam, węglowodany mi nie służą, a mięsko lubię więc nie ma problemu. Na szczęście. Bo to 90% sukcesu, gdy jemy to co nam smakuje, choćbyśmy nawet się akurat przypadkiem odchudzali ;)

Przepis:

  • pojedyncza pierś z kurczaka w niewielkich kawałkach
  • przyprawy (może być po prostu przyprawa gyros)
  • oliwa
  • pół kapusty pekińskiej
  • 2 ogórki kiszone
  • pomidor
  • 1 łyżka majonezu Kielecki
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • 2 ząbki czosnku

Kawałki kurczaka umieszczamy w misce, obsypujemy przyprawami i polewamy oliwą. Tak zamarynowane mięso odstawiamy na chwilę. Im dłuższa tym lepiej. Pekinkę szatkujemy, kroimy ogórki i pomidora na akuratne cząstki i warzywa mieszamy ze sobą. W kubeczku przygotowujemy dressing, mieszając majonez ze śmietaną i wyciskając czosnek. Sosem polewamy warzywa, mieszamy i odstawiamy do przegryzienia. Na gorącą patelnię teflonową wykładamy kawałki kurczaka i obsmażamy ok 2-3 minut. Teraz mięso możemy wymieszać z surówką lub zjeść obok niej.

Posiłek tłuszczowy, zgodny z I fazą diety MM i baaaardzo smaczny.

PS. Właśnie zauważyłam, że dziś mija rok od mojego pierwszego wpisu blogowego.... Jak ten czas leci, o rany!

środa, 20 stycznia 2010

wołowina w sosie śmietanowo-pieczarkowym MM

W takim razie jedziemy dalej ;) Czy już pisałam, że bardzo mi odpowiada jedzenie zgodnie z Montignackiem? No więc odpowiada. Założenie, że jemy do syta jest dla mnie jak najbardziej przyjemne, bowiem każdą inną dietę, na której chodzi sie głodnym uważam za nieporozumienie i porzucam ją szybko bardzo. W przypadku MM jem do syta! Poza tym ten sposób odżywiania wprowadza w sferę jedzenia dyscyplinę, a mi ona bardzo jest potrzebna. Warzywa do każdego posiłku i ZERO podjadania między posiłkami. Dodatkowo mam spore pole do popisu jeśli chodzi o komponowanie posiłków czyli nadal mogę relaksowac się w kuchni. W sumie muszę tylko pamiętać o kilku drobiazgach ;)

Dziś wołowina gotowana w sosie śmietanowo-pieczarkowym z koperkiem. Palce lizać!

Przepis:

  • wołowina w miarę chuda
  • pieczarki 20 dkg
  • śmietana 18% 2 łyżki
  • łyżka oliwy dziewiczej
  • garść zielonego koperku
  • sól, pieprz

Wołowinę gotowałam... i gotowałam... ;) zapomniałam, że ją gotuję, bo  w międzyczasie wspólnie z fachowcem remontuję sobie łazienkę... No więc się gotowała w samej wodzie tylko. Na łyżce rozgrzanej oliwy podsmażyłam, a później poddusiłam pokrojone w plasterki pieczarki, dodałam śmietanę, przyprawiłam do smaku i sypnęłam koperkiem. Tym sosem polałam wołowinkę i zjadłam w towarzystwie pomidora, bo mąż z dziećmi na feriach ;(

Danie tłuszczowe zgodne z I fazą MM, bogate w białko oraz zdrowe tłuszcze.

wtorek, 19 stycznia 2010

ciapka z camembertem ;)

Zarzuciłam nieco blogowanie... Bo co? Bo w sumie nic, albo bo to co aga-aa... tylko, że ja nie nazwałam tego tak wprost. Tłumaczyłam sobie raczej "byciem na diecie" - a kysz!

Faktycznie, postanowiłam zmienić "nieco" mój styl jedzenia i powrócić grzecznie to modelu, który kilka lat temu pozwolił mi być 'laską' ha, ha, ha... W każdym razie z pewnością służył dobremu samopoczuciu. I faktycznie, nie jest to powodem do zaprzestania blogowania. I znowu faktycznie, będzie mniej WP i WC, ale i tak będzie kolorowo ;)

Mój dzisiejszy obiad. Ciapka z camembertem. Pomysł zaczerpnięty z tej strony już dobrych kilka lat temu i wpisany w zeszyt z przepisami MM. Jest to  posiłek tłuszczowy, zgodny z I fazą MM właśnie. A nazwa? No cóż... ja  jej nie wymyśliłam ;)

A pyszne to jedzonko dedykuję Agacie, aga-aa Twoje zdrowie!

Przepis:

  • mała cukinia w plastry
  • 3 małe pomidory
  • mały brokuł podgotowany
  • 3 ząbki czosnku
  • camembert
  • oliwa, sól, pieprz

Rozgrzewamy oliwę na patelni, wrzucamy wszystkie warzywa i dusimy chwil kilka, doprawiamy. Gdy wydzieli się sosik, to na środku patelni robimy dołek i wkładamy w niego ser na chwilkę. Chodzi o to, by zmiękł i pięknie sie "ciągnął".

Podajemy w towarzystwie kieliszka czerwonego wina wytrawnego :-)

Zdrowe jest i smaczne, więc wędruje do mojej ulubionej akcji durszlakowej 

czwartek, 7 stycznia 2010

truskawkowo-jogurtowy sernik na zimno


Okazji było/jest kilka aby zrobic TAKI sernik ;) Po pierwsze, to była namiastka tortu urodzinowego dla mojego synka, który wczoraj skonczył 3 latka. Po drugie, fajnie jest zacząć kolejną setkę postów od takiego sernika, który choć dietetyczny, to jednak zniknął w tempie błyskawicznym, a na fotografiach jest jego ostatni kawałek... Po trzecie, owo TAKI to słowo-klucz, podobnie jak słowo dietetyczny ;) A no bo się nowy rok zaczął... i choć ja z tych co postanowień nie robią, a już na pewno nie z "okazji nowego roku" ani "od poniedziałku", to jednak tak sobie pomyślałam, ze w czterdziestej wiośnie lub jesieni (niepotrzebne skreślić) życia można byłoby coś dla siebie zrobić i na przykład wrócić do formy sprzed ciąży? Bo w sumie czemu nie? No i jest! Ale spokojnie, można ów sernik zrobić i w formie zupełnie nie dietetycznej ;) 

Jakiś czas temu gotowałam i jedliśmy wg metody Montignaka. Pozwoliło to w sposób dosyć miły i mało uciążliwy w sumie ustabilizować kilka dosyć istotnych w pewnym wieku (hm ;)) parametrów życiowych, a przy okazji również zgubić kilkanaście kilogramów. I choć przez palce mi nie chce przejść, że się odchudzić chcę (nie cierpię odchudzania!!!), to jednak wrócę do MM. Zobaczymy co tym razem mi z tego wyjdzie ;) 

A teraz sernik truskawkowo-jogurtowy na zimno.

Przepis:

  • 1/2 kg twarogu chudego
  • duży kubek jogurtu naturalnego chudego
  • 1/2 szklanki fruktozy
  • 2 galaretki bez cukru truskawkowe
  • 3 łyżki żelatyny
  • słoiczek mojej frużeliny truskawkowej robionej z fruktozą żelującą
  • galaretka na górę, też bez cukru za to dosłodzona fruktozą

Galaretki należy zrobić z połowy porcji wody rozpuszczając razem z nimi równiez żelatynę. Jedynie galaretkę na górę robimy z całości wody. Przestudzone galaretki jak równiez całą resztę składników wkładamy do blendera i miksujemy do uzyskania aksamitnej całości. Wylewamy do tortownicy 24 cm i chłodzimy. Po zastygnięciu wylewamy jeszcze galaretkę na górę. I tym sposobem mamy deser zgodny z I fazą MM :-), który śmiało dodaję do FANTASTYCZNEJ!!!! akcji Niny

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin