środa, 17 marca 2010

zielono mi?

nie! Stanowczo nie jest mi zielono! Widok zza okna mnie męczy! Powyżej dziurek w nosie mam zimna! 

A w ramach buntu ;) i ponieważ dziś Święto na Zielonej Wyspie (oni przynajmniej mają zielono...) zrobiłam sobie do porannej kawy sztuczną zieleń ;) Zielony twarożek stracciatella. Na kolację wypiję Guinnessa :P Prawdziwego!

Przepis (jaki przepis???)

  • twaróg półtłusty z Piątnicy (bo ma ładne opakowanie)
  • śmietana - ile potrzeba
  • zielony barwnik spożywczy
  • miód z kwiatu pomarańczy wg smaku
  • okrągłe andruty
  • czekoladowe groszki

Twaróg rozdrobnić widelcem, dodać śmietanę i barwnik, wymieszać, dodać miód do smaku. Zielony twarożek nałożyć na okrągłe andruty, obsypać czekoadowymi groszkami albo czekolada starta na tarce. Smacznego ;)

Zjadłam. Ale wcale bardziej wiosennie mi się nie zrobiło... Może po szpinaku na obiad będzie lepiej? ;)


poniedziałek, 15 marca 2010

ciasteczka sezamowe

To kolejne ciacha jakie dostały dzieci na potterowy weekend. Proste w wykonaniu, dobre w przechowaniu i bardzo smaczne :) Oryginalny przepis pochodzi z forum cin cin od Agusi H. Ja zmniejszyłam ilości cukru i zwiększyłam sezamu.

Przepis:

  • 1 szklanka sezamu, uprażonego na  suchej patelni
  • 100 g masła
  • 1/3 szklanki jasnego brązowego cukru
  • 1/3 szklanki ciemnego cukru muscovado
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 1¼ szklanki mąki pszennej
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • ¼ łyżeczki soli
  • ¼ łyżeczki cynamonu

Masło utrzeć z cukrami, ucierając dodać jajko. W osobnym naczyniu wymieszać mąkę z proszkiem, solą i cynamonem, następnie stopniowo dodawać do ciasta, dalej ucierając. Dodać połowę uprażonego sezamu, wymieszać. Gotową masę wstawić na godzinę do lodówki. Po wyjęciu formować kulki (duży orzech włoski). Każdą kulkę otaczać w sezamie, lekko spłaszczać i kłaść na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Układać je w sporych odstępach, bo nieco rosną :)

Piec około 10 - 15 minut w temperaturze 190ºC, aż będą złote (nie brązowe, należy uważać by ich nie przepiec). Odczekać, aż ostygną i ściągać z blaszki.

Podobno przynoszą szczęście, jak wszystkie ciastka z sezamem... ;)

niedziela, 14 marca 2010

po godzinach 100% żytni z zaparką

Chleb z serii naszych ulubionych z małym ale;) bo ja to nie bardzo lubię jak mi chleb podczas krojenia na nożu zostaje... I tak się zastanawiam, czy może za mało go wypiekłam (choć pukał głucho), może za dużo wody (choć konsystencja ciasta wg mnie była OK), czy po prostu ten typ tak ma? Niemniej chleb pyszny, dziś nastawiłam znów, tym razem  z podwójnej porcji, bo z poniższego przepisu bochenek mały taki ledwoco wychodzi ;)

Przepis:

zaparka:

  • 240 g wrzącej wody
  • 60 g mąki żytniej 2000

zaczyn:

  • 30 g zakwasu żytniego
  • 85 g wody
  • 85 g mąki żytniej 2000

ciasto własciwe:

  • cała zaparka
  • cały zaczyn
  • 100 g wody 20 stopni C.
  • 300 g białej mąki żytniej 720 (dałam jej 200 g i 100g sitkowej żytniej 1400)
  • 8 g soli

1. Zaparka
Przygotować zaparkę zalewając żytnią mąkę razową gorąca woda (temp.90C), dokładnie wymieszać, pozbywając się większych grudek. Zostawić pod przykryciem na 14 godzin

2. Zaczyn
Wymieszać składniki zaczynu, przykryć i zostawić w temp 21C na 14 godzin.

3. Mieszanie
Wszystkie składniki ciasta połączyć ze sobą, wyrabiając na mokrym lub lekko naoliwionym blacie przez 5 minut.

4. Fermentacja główna
Ciasto ostawić w misce na 1 godzinę w 28C.

5. Formowanie
Bardzo lepkie i dość luźne ciasto przełożyć do naoliwionej chlebowej rynienki (2 funtowej).

6. Ostatnia fermentacja
Zostawić ciasto do wyrośnięcia na kilka godzin w temp pokojowej (ma urosnąć do brzegów foremki).

7. Pieczenie
Piec w piecu rozgrzanym do 260C przez 15 minut, następnie zmniejszyć temperaturę do 200C i piec jeszcze 40 minut. Przed wsunięciem chleba do pieca można wierzch posmarować odrobiną pozostawionej zaparki.
Po wyjęciu z pieca chleb całkowicie wystudzić, następnie zawinąć w lekko naoliwiony papier do pieczenia. Kroić chleb dopiero dnia następnego.


piątek, 12 marca 2010

Weekendowa Cukiernia Marcowa :)

Odrobiłam zadanie domowe ;) 

Czytając przepis na te drożdżówki już miałam podejrzenia, że coś pójdzie nie tak... No bo 350 ml płynów w sumie i 2 jaja na pół kilo maki??? Ale OK, ja się przecież nie znam, ja dopiero zaczynam, więc się mądrzyć nie będę! 

Robotę zadałam maszynie, wyrobiła mi ciasto i wyrosła jak trzeba. Ale ciasto było niezwykle rzadkie i delikatne. Zapowiadała się więc niezła zabawa w rolowanie ;) I była... Podsypując mąką rozciągnęłam ciasto w pożądany prostokąt, wymazałam czym potrzeba, posypałam czym chciałam i za rolowanie się zabrałam... Jakoś się udało, choć rulonem tego nazwać nie można było... A jeszcze pod uciskiem noża przy krojeniu na porcje, spłaszczyło się bardziej! Ale co tam wygląd! Smak się liczy!

Przepis:

  • 500 g mąki pszennej + dobre 50 g jeszcze do maszyny i sporo do podsypywania
  • 40 g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 18 g drożdży instant
  • 250 ml letniego mleka
  • 2 jaja
  • 100 g rozpuszczonego masła

Płynne, sypkie, drożdże, maszyna i po 90 minutach jest ciasto :) Należy je uformować w prostokąt i posmarować:

  • 50 g roztopionego masła
  • 100 g marcepanu+1 jajo+1 łyżka ciepłego mleka - trzeba utrzeć wszystko razem
  • 100 g płatkow migdałowych

Zrolowac prostokat i podzielić na 13-25 porcji. Ułożyć na blasze z papierem do pieczenia w sporych odstępach i dać wyrosnąć. Posmarować rozmaconym zółtkiem z łyżką wody, obsypac rodzynkami i piec ok 30 minut w 180 stopniach C. Piekłam z grzaniem góra-dół tym razem. Studzić na kratce. Można polukrować lukrem utartym z cukru pudru i wrzątku, i obsypac grubo posiekanymi pistacjami niesolonymi - moje akurat były prawie zmielone ;) 

Tak jak myślałam, ciasto drożdżowe jest niezwykle delikatne. Darowałam sobie posypywanie wnętrza cukrem, a także polukrowałam mało i nie wszystkie. Marcepan jest wystarczająco slodki :) Mam 13 sporych drożdżówek wyglądem daleko odbiegających od wzoru z bloga Edysi, ale smakiem na bank je przewyższających! (pracuję nad asertywnością własną ;))

środa, 10 marca 2010

chleb z rozmarynem i... semoliną z WP#66

Zupełnie jak neofita ;) Niektórzy wiedzą o co chodzi i niech tak zostanie ;)

Upiekłam już dziś propozycję z 66.go wydania Weekendowej Piekarni. Musiałam upiec jakiś chleb dla dzieci, a ponieważ one tylko pszenne uznają za jadalne, więc pszenny chleb z rozmarynem wydał mi sie akuratny. I wiecie co? Nie pomysliłam się. Wcale. Właściwie ocaliłam resztę przed pożarciem, bo inaczej na śniadanie nie zostało by nic...

Aniu wielki buziak za taki chleb :*

Przepis:

biga:
65 g letniej wody
2 g drożdży instant
100 g zwykłej mąki pszennej


Składniki bigi mieszamy dokładnie, przykrywamy i zostawiamy na 1 godzinę w temperaturze pokojowej. Następnie wkładamy do lodówki na 8-16 godzin.


ciasto właściwe:
cała biga
300 g letniej wody
5 g drożdży instant
500 g zwykłej mąki pszennej
65 g oliwy z oliwek
10 g świeżego rozmarynu, grubo posiekanego
15 g soli


Mieszamy składniki ciasta i wyrabiamy około 13-15 minut aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Przekładamy do naoliwionej miski na 1 i 1/2 - 2 godzin (przykryte) aż ciasto podwoi objętość.
Dzielimy następnie ciasto na 2 równe części, formujemy podłużne bochenki około 25 cm długości, kładziemy je równolegle na blasze przykrytej papierem do pieczenia. Zostawiamy między bochenkami około 8 cm odstępu. Przykrywamy i zostawiamy aż podwoją objętość - około 45 - 60 minut.
W tym czasie nagrzewamy piekarnik do 200 C. Wyrośnięte chlebki wkładamy do piekarnika i pieczemy około 30-40 minut.
Następnie studzimy na kratce.

Coś tam sobie zmieniłam, ale niewiele i z duszą na ramieniu ;)

  1. dałam mniej soli i to o 1/3, czyli wsypałam 10 g
  2. robiłam na mące chlebowej 850, ale miałam jej niecałe 400 g, więc resztę dopełniłam semoliną...
  3. moja biga w lodówce była 4 godziny, ale i przez ten czas elegancko wyrosła
  4. to jest mój pierwszy wypiek ze świeżym rozmarynem i powiem Wam, że suszony się nie umywa do świeżego, zapach jest powalający

poniedziałek, 8 marca 2010

amerykany

Wczoraj, do popołudniowej kawy, pod wpływem nagłego impulsu ze strony 'słodkiej łyżeczki', przemogłam się i w końcu je zrobiłam. Amerykany. Śmierdzą podobno tragicznie, gdy się je piecze... Na szczęście mam katar ;) Smakują fan-ta-sty-cznie!!!! Ja je pamietam z licealnych czasów, gdy na długiej przerwie biegało się do pobliskiej ciastkarni na ciacho. Amerykany były zawsze! Do kawy, do mleka, do kefiru jak znalazł. Wielki plus, to szybkie wykonanie, minus to zapach. Na szczęście ten ostatni szybko się ulatnia :P i pozostaje 'smak młodości'.

Przepis mam już od dłuższego czsu zachomikowany, pamiętam że z portalu wielkie żarcie ale Amerykany goszcza na wielu blogach. Recepturę podaje po mojemu, wyjdą z niej ciacha wielkie jak spodki w ilości sztuk 10 :)

Przepis:

  • pół szklanki mleka
  • 2 łyżki cukru drobnego
  • 2 małe jaja
  • 250 g maki pszennej
  • 60 g rozpuszczonego masła
  • 1 czubata łyżeczka amoniaku

Zmiksować mleko, jaja i cukier, dosypac mąkę wymieszaną z amoniakiem i zmiksowac raz jeszcze, dolać rozpuszczone masło i dobrze wymieszać. Nakładać na papier do pieczenia ciasto w ilości 2 łyżki na jedno ciastko, w dużych odstępach. Piec 15-20 minut w 170 stopniach C. Studzic na kratce. Gdy ciasta ostygną lukrowac ich płaską stronę lukrem z wody/soku cytrynowego i cukru pudru.

niedziela, 7 marca 2010

ciasteczka tiramisu

Czeka mnie, po raz pierwszy w życiu, publiczne pokazywanie swoich umiejętności piekarsko-cukierniczych... Publiczne, czyli u sąsiadów na weselu, na szczęście niewielkim, takim dla 20 osób. Niemniej strach i trema jest, a przygotowując słodkie menu testuję teraz różne smaki. Planuję całą gamę makaroników, w różnych barwach i z kremami o różnych smakach, oczywiście obowiązkowo sernik, najbardziej klasyczny z klasycznych, z przepisu mojej mamy, taki co to zawsze się udaje, doskonale smakuje na ciepło z wiśniowa konfiturą i bitą śmietaną oraz deser tiramisu podawany w niewielkich szklaneczkach. I w związku z tym ostatnim popełniłam niedawno ciasteczka tiramisu z przepisu znalezionego u Doroty, a robiłam je, jak się później okazało, dla kremu;) Kawowy biszkopt jest bardzo smaczny i będę go wykorzystywac nie raz do różnych wypieków, ale do tych ciasteczek nie. Nie mam odpowiedniej blachy, papieru, maty silikonowej, czy innego ustrojstwa, żeby te ciasteczka móc ładnie odkleić... Są bardzo delikatne, a przez to kompletnie nie nadają się, by ich spody smarować czekoladą, która stwardnieje (błąd przepisu jak nic!). Za to krem.... mmmm... boski!!! Ciasteczka oczywiście zeszły na pniu, a powyższe uwagi zapisuję tu, żeby o nich nie zapomnieć :)

Przepis (jest kopią z blogu Doroty, bo dokładnie tak robiłam):

5 dużych jajek (osobno białka i żółtka)
1 szklanka cukru
3 łyżki kawy rozpuszczalnej
pół szklanki mąki
1/4 łyżeczki soli
kakao do oprószenia - około 2 łyżek


Składniki na krem:
3/4 szklanki serka mascarpone
1/4 szklanki cukru pudru
3 łyżki likieru migdałowego np. amaretto
pół łyżeczki ekstraktu z wanilii


Ponadto:
170 g czekolady deserowej

Używając miksera z przysadką do ubijania białek ubić żółtka z połową cukru do białości (około 3 minuty). Dodać kawę rozpuszczalną i dalej ubijać przez 2 minuty. Dodać mąkę, wymieszać do połączenia (masa będzie dość gęsta).

W drugim naczyniu ubić białka ze szczyptą soli, aż będą sztywne. Dodać resztę cukru (pół szklanki), dalej ubijając.

Białka wymieszać z masą żółtkową (stopniowo dodając białka i mieszając), do połączenia.

Masę przełożyć do rękawa z gładką okrągłą końcówką i wyciskać na blachę nieduże ciasteczka (60 sztuk), w sporych odstępach od siebie (sporo urosną). Po wyciśnięciu oprószyć kakao.

Piec około 12 - 14 minut (ja piekłam krócej, to zależy od piekarnika) w 170ºC. Ostudzić na kratce. Takie ciastka mogą być przechowywane przez 3 dni w szczelnym pojemniku.

*ciasteczka po upieczeniu powinny być miękkie, nie chrupiące; jeśli tak się nie stało - przełożenie kremem lub pozostawienie do drugiego dnia bez kremu z pewnoscią sprawi, że zmiękną

Krem do przełożenia:

Wszystkie składniki dobrze wymieszać, schłodzić przez 15 minut.

Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej. Ostudzone ciastka smarować od płaskiej strony czekoladą, pozostawić do ostygnięcia, przełożyć kremem. Podawać natychmiast.

piątek, 5 marca 2010

chleb wieku emerytalnego ;) WP 65

Miał być piękny. Okrągły miał być.  Ładnie nacięty, bo w końcu żyletki kupiłam.

Jest foremkowy. Nie nacięty, sam pękł. I smaczny. Bardzo smaczny.

Chleb z 65.go wydania Weekendowej Piekarni. Piekarni, której właścicielem nie jest już Margot :( Miał byc piękny dla Niej... Jest jaki jest, ale Alu ze szczerego serca Tobie dedykowany :****

Przepis:

Zaczątek pszenny:
-40 g białej pszennej mąki chlebowej
-50 g wody
-1 łyżka dojrzałego płynnego zakwasu

 
Zaczątek żytni:
-40 g maki żytniej razowej
-33 g wody
-1 łyżeczka zakwasu żytniego


W osobnych miskach mieszamy ze sobą składniki zaczątków. Zakrywamy szczelnie i pozostawiamy na 12 godzin w cieplnym miejscu.

Ciasto właściwe:
-380 g białej pszennej maki chlebowej
-40 g maki pszennej razowej
-260 g wody
-1/2 łyżki soli
-zaczątek pszenny (bez jednej łyżki )
-zaczątek żytni (bez jednej łyżeczki)

Mieszamy wszystkie składniki za wyjątkiem soli. Gdy połączą się w niedbałą masę, szczelnie zakrywamy ( np. wkładamy miskę z ciastem do foliowej torebki) i zostawiamy na 45-60 min. (autoliza).
Później dodajemy sól i zagniatamy ciasto przez 6 minut.
Główna fermentacja trwa ok 2 1/2 godziny, podczas której składamy ciasto dwukrotnie (w 50 minutowych odstępach).
Następnie formujemy kulę i wkładamy ją do kosza( kosz dla pewności można wyłożyć cienką ściereczką wysypaną mąką), złączeniami w górę.

Tak przygotowane ciasto zostawiamy na 2- 2 1/ 2 godziny w temperaturze 22-23C.
Można również spowolnić ostateczną fermentację umieszczając szczelnie zamknięty w foliową torebkę chleb w lodowce (Do 18 godzin w temp. 4C.)
Chleb wykładamy na łopatę /deseczkę wysypaną mąką, można jeszcze chleb naciąć i delikatnie zsuwamy na rozgrzany kamień.
Pieczemy w piecu rozgrzanym do 240C, na kamieniu z parą, przez ok 35 minut.
Oczywiście kamień nie jest konieczny -chleb można piec na bardzo rozgrzanej blasze (stoi ona w piekarniku od początku nagrzewania piekarnika)

Smacznego :)

Moje ciasto po każdym składaniu stawało się rzadsze... Nie pomogło mu nawet rzucanie o stół metoda pana B.;) Nie wiem dlaczego, nie znam się, nie rozumiem. Chyba nie jest to wina pomieszania mąk? Dałam po 130 g pszennej luksusowej 550, pszennej chlebowej 850 i orkiszowej 700.

Na szczeście keksówka je okiełznała i wyszedł naprawdę smaczny chleb :)

A, druga fotka przy sztucznym świetle, bo się bałam, ze rano nie będę już miec co fotografować ;)

czwartek, 4 marca 2010

Oczko! Masz go, tego na S -ufleta;) Dukan

Poprzednik był lekko niedorobiony. Z winy Oczka ;) A bo mnie zbałamuciła z tymi białkami do maskarady i zapomniałam je ubić i wbić w suflet. Tym razem jednak wszystko poszło gładko i jest suflecik jak się patrzy :)

Przepis:

  • filet z kurczaka (podwójny), zmielony
  • 2 jaja (białka ubić)
  • filiżanka odtłuszczonego mleka
  • garść otrębów
  • pół cebuli czerwonej
  • ząbek czosnku
  • łyżka sosu sojowego Kikkoman
  • 3 krople sosu worcester
  • ew. sól i pieprz
  • ew. zielony groszek na dno kokilek

Zmielony filet z kurczaka połączyć z zalanymi i wymieszanymi z gorącym mlekiem żółtkami, sypnąć otrebów, drobno pokrojonej cebuli i czosnku, dodać przyprawy wg smaku. Dokładnie wymieszać. Masę połączyć z ubitymi na sztywno białkami. Przełożyć do kokilek (mi wyszło 6 porcji), te ustawić na blaszce, wlać wrzątku, by sięgał centymetr poniżej brzegu kokilek i piec ok godziny w 170 stopniach C. Smacznego!

PS. Oczywiście groszek wydłubywalam... :( żadną miarą się w Dukanie nie mieści. Niestety...

środa, 3 marca 2010

czekoladowe puderki ;)

Tak właśnie nazwaliśmy te maleństwa... Kolejne ciasteczka pieczone na Potterowy weekend mojej Córki :) Wypatrzone wieki temu u Doroty czekały na swój melting moment... Pierwsze wrażenie smakowe, tuż po  lekkim przestygnięciu i jeszcze bez nutelli - fatalne! Drugie, dalej bez nutelli, ale już czucie smaku pochodziło nie z czubka języka - mmm... inne. Trzecie, już z nutellą - rewelacyjne! I zanim jedno zniknęło w buzi już ręka brała następne. Ciasteczka na jeden raz. Mocno kakaowe, delikatnie słodkie, pudrowe wręcz.

Przepis:

  • 250 g baaaardzo miekkiego masła
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 4 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 220 g mąki pszennej
  • 4 łyżki kakao (dałam duńskie i było bardzo mocno kakaowe)
  • nutella do przełożenia (z małej szklaneczki kremu zostało go jeszcze do  kanapek)

Wszystkie składniki razem solidnie ubic przy pomocy miksera. Miękkie masło jest tu bardzo ważne! Otrzymamy ciasto dosyć gęste, przypominające w dotyku aksamit i jeśli będzie zbyt gęste (ja takie miałam), to bardzo dużo siły będzie potrzeba do wyciskania szprycą ;) Wyciskać malutkie kleksy na papier, można jeden przy drugim, bo ciasteczka rosna jedynie odrobinkę i piec ok 10 minut w 170 stopniach C. Chłodne przekładac nutellą i sklejac ze sobą jak markizy. Z podanych proporcji wyszło mi 73 ciasteczka, już po złożeniu...! 

wtorek, 2 marca 2010

mam zielone! ;) choć wcale nie takie być miało...

Oczko pewnie jeszcze oczek nie otwarło, więc tak cichaczem pokażę znów nie suflet ;) może nie zauważy... ;))

Oczywiście, że być miały makarony. Nie wyszły nawet maszkarony. Ale wyszły wymiotki grylażowe ;) Moja córka umówiła się na weekend pod znakiem Harego  Pottera, a ja miałm ten weekend osłodzić. Upiekłam więc kilka rodzajów ciasteczek. Wszystkie udane (będą tu się pokazywały), a te jedne nie... Wiem co sknociłam i już nigdy więcej się mądrzyć nie będę. Białka do tych... hm... bezików - tak je nazwijmy - nie miały odpowiedniej temperatury. Były za zimne! Pół dnia później piekłam jeszcze czekoladowe makarony i już było OK :) Na szczęście, dla dzieciaków wygląd był nie istotny. Liczył się kolor (sic!) i smak :) Ze wszystkich rodzajów ciasteczek, te zniknęły najszybciej...

Przepis*:

  • 70 g białek, w temperaturze pokojowej!!!
  • 40 g cukru drobnego
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 90 g cukru pudru
  • 70 g mąki migdałowej
  • trochę zmielonych pistacji
  • kropelka barwnika zielonego

na krem:

  • 120 g mascarpone
  • 100 g białej czekolady
  • sok z 1 limonki

Białka ubić z sokiem cytrynowym na lekką piankę, dosypać cukier, dodać barwnik i ubić na sztywno. Mąkę migdałową wymieszać z cukrem pudrem i przesiać przez sito. Dosawać partiami do białek i delikatnie acz stanowczo i dokładnie wymieszać. masę przełożyć do rękawa cukierniczego i wyciskac niewielkie ciasteczka na papier do pieczenia. Udeżyć kilka razy solidnie dlonią w spód blachy z ciasteczkami, żeby te nabrały odpowiedniego kształtu. Obsypać zmielonymi pistacjami. Odstawić na pół godziny lub więcej do wysuszenia. Piec w 150 stopniach C., przy delikatnie uchylonych drzwiczkach piekarnika ok 15-20 minut. Zdejmować z papieru po wystygnięciu, wtedy ładnie odchodzą.

Białą czekoladę rozpuścić i połączyc przy pomocy blendera z mascarpone i sokiem z limonki. Można chwilę ochłodzić. Nakładać na jedno ciasteczko i przylepiać drugie. Krem jest delikatnie kwaskowy, smaczny baaaardzo.

* to jest przepis wg którego robiłam już makaroniki i zawsze wychodziły. Nie wyszły tylko ten jeden raz.... ;)

&&&&&

A w doniczce wiosna szaleje :)



poniedziałek, 1 marca 2010

TPM chleb firmowy po godzinach;)

Dziś  upiekłam po raz drugi, bo pieczony w piątek był jakiś taki niewyjściowy ;) Dzisiejszy oczywiście znów zrobił co chciał i choć go próbowałam nacinać dookoła to i tak był mądrzejszy...! Drań ;) Ale jaki smaczny drań ;) No i już mam stuprocentowe zaufanie to swojego zakwasu zwanego Edgarem do tej pory ;) Ale chyba mu zmienię imię, bo dobry z niego chłopak :)

Przepis:

  • 200 g aktywnego zakwasu żytniego razowego 100% hydracji
  • 290 g wody
  • 100 g mąki pszennej razowej
  • 400 g mąki pszennej chlebowej wysokobiałkowej (dałam po połowie 850 i 500, bo manitoba wyszła jakoś cichaczem)
  • 12 g soli

Zakwas, wodę, mąki mieszamy ze sobą i odstawiamy na 20 minut. Dodajemy sól i zagniatamy (ja przy pomocy maszyny) lekko lepkie, sprężyste ciasto. Odstawiamy na 2 godziny do wyrastania, składajac ciasto po godzinie. Po tym czasie formujemy okrągły bochenek i złączeniem w górę umieszczamy w koszu do wyrastania na max 1,5 h ( i faktycznie, to jest max.) Pieczemy w naparowanym piekarniku, w 250 stopniach C. przez 15 minut, zmniejszamy temperaturę do 230 stopni C. i dopiekamy jeszcze ok 25 minut. Studzimy na kratce. Pycha!


&&&&&

Proszę Państwa, a oto Edgar ;)


Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin