Oczko pewnie jeszcze oczek nie otwarło, więc tak cichaczem pokażę znów nie suflet ;) może nie zauważy... ;))
Oczywiście, że być miały makarony. Nie wyszły nawet maszkarony. Ale wyszły wymiotki grylażowe ;) Moja córka umówiła się na weekend pod znakiem Harego Pottera, a ja miałm ten weekend osłodzić. Upiekłam więc kilka rodzajów ciasteczek. Wszystkie udane (będą tu się pokazywały), a te jedne nie... Wiem co sknociłam i już nigdy więcej się mądrzyć nie będę. Białka do tych... hm... bezików - tak je nazwijmy - nie miały odpowiedniej temperatury. Były za zimne! Pół dnia później piekłam jeszcze czekoladowe makarony i już było OK :) Na szczęście, dla dzieciaków wygląd był nie istotny. Liczył się kolor (sic!) i smak :) Ze wszystkich rodzajów ciasteczek, te zniknęły najszybciej...
Przepis*:
- 70 g białek, w temperaturze pokojowej!!!
- 40 g cukru drobnego
- 1 łyżeczka soku z cytryny
- 90 g cukru pudru
- 70 g mąki migdałowej
- trochę zmielonych pistacji
- kropelka barwnika zielonego
na krem:
- 120 g mascarpone
- 100 g białej czekolady
- sok z 1 limonki
Białka ubić z sokiem cytrynowym na lekką piankę, dosypać cukier, dodać barwnik i ubić na sztywno. Mąkę migdałową wymieszać z cukrem pudrem i przesiać przez sito. Dosawać partiami do białek i delikatnie acz stanowczo i dokładnie wymieszać. masę przełożyć do rękawa cukierniczego i wyciskac niewielkie ciasteczka na papier do pieczenia. Udeżyć kilka razy solidnie dlonią w spód blachy z ciasteczkami, żeby te nabrały odpowiedniego kształtu. Obsypać zmielonymi pistacjami. Odstawić na pół godziny lub więcej do wysuszenia. Piec w 150 stopniach C., przy delikatnie uchylonych drzwiczkach piekarnika ok 15-20 minut. Zdejmować z papieru po wystygnięciu, wtedy ładnie odchodzą.
Białą czekoladę rozpuścić i połączyc przy pomocy blendera z mascarpone i sokiem z limonki. Można chwilę ochłodzić. Nakładać na jedno ciasteczko i przylepiać drugie. Krem jest delikatnie kwaskowy, smaczny baaaardzo.
* to jest przepis wg którego robiłam już makaroniki i zawsze wychodziły. Nie wyszły tylko ten jeden raz.... ;)
&&&&&
A w doniczce wiosna szaleje :)
12 komentarzy:
najwazniejsze, ze dzieciom smakowaly! :-)) nie ma jak dziecieca radosc! pozdrawiam :-)
zielone są niezwykłe
też bym zjadała jako pierwsze
i nie mogę się dopatrzec, z której strony one sa niby nieudane!
Hola, hola! Oko dzisiaj otworzyło powiekę już o 8-mej. Co by nie bylo.
Znaj moją łaskawość - wybaczam Ci,ale! tylko dlatego, że to maszkarony, zwłaszcza w zieleni. I na dodatek z cudną nazwą "wymiotki". Chyba się zakochałam. Widzę ropuchę!
(drugie zdjęcie, wymiotek na szczycie z ropuszym białym jęzorem i wybałuszonymi green-gałamami ;))
ps. aleś poezyją poleciała ;)))
cmokam
oko kontente
Jakie fajne "żabki" :)
a mi się podobają i to jak , takie wiosenne są kochana .Od razu napełniają moją dusze ,że wiosna jednak nadejdzie , może nawet wkrótce****
Hahaha, wymiotki :))) dobre :))) A tak całkiem na poważnie to mi się te zieloniutkie straszliwie podobają :)
Fajny zielony kolorek! Podoba mi się tak jak tamten różowy:))
Pozdrawiam ciepło Mafilko:)
Zielone są the best :)
Świetne :D
Mafilko bardzo wiosenne ciasteczka...baaaardzo wiosenne, nie mówiąc o doniczkach, cudne kwiecie!
Pozdrawiam.
Nie dziwie sie, ze tak szybko zniknely :) Wygladaja przeuroczo. Jak male, zielone zabki :))
Kiedyś je zrobię (-:
Prześlij komentarz