Wczoraj, do popołudniowej kawy, pod wpływem nagłego impulsu ze strony 'słodkiej łyżeczki', przemogłam się i w końcu je zrobiłam. Amerykany. Śmierdzą podobno tragicznie, gdy się je piecze... Na szczęście mam katar ;) Smakują fan-ta-sty-cznie!!!! Ja je pamietam z licealnych czasów, gdy na długiej przerwie biegało się do pobliskiej ciastkarni na ciacho. Amerykany były zawsze! Do kawy, do mleka, do kefiru jak znalazł. Wielki plus, to szybkie wykonanie, minus to zapach. Na szczęście ten ostatni szybko się ulatnia :P i pozostaje 'smak młodości'.
Przepis mam już od dłuższego czsu zachomikowany, pamiętam że z portalu wielkie żarcie ale Amerykany goszcza na wielu blogach. Recepturę podaje po mojemu, wyjdą z niej ciacha wielkie jak spodki w ilości sztuk 10 :)
Przepis:
- pół szklanki mleka
- 2 łyżki cukru drobnego
- 2 małe jaja
- 250 g maki pszennej
- 60 g rozpuszczonego masła
- 1 czubata łyżeczka amoniaku
Zmiksować mleko, jaja i cukier, dosypac mąkę wymieszaną z amoniakiem i zmiksowac raz jeszcze, dolać rozpuszczone masło i dobrze wymieszać. Nakładać na papier do pieczenia ciasto w ilości 2 łyżki na jedno ciastko, w dużych odstępach. Piec 15-20 minut w 170 stopniach C. Studzic na kratce. Gdy ciasta ostygną lukrowac ich płaską stronę lukrem z wody/soku cytrynowego i cukru pudru.









20 komentarzy:
Piękne wyszły.
Te ciastka/placki to wspomnienie mojego dzieciństwa! Koniecznie muszę zrobić jak tylko dorwę gdzieś amoniak.
Wow, cudne :)
A pani to mi narobiła tylko ochota, psze pani, bp prędko ich nie zrobię, bo się z patelnią spieram.
Zastanawia mnie tylko czym one jadą? - tym amoniakiem czy jaki czort?
pees. jakiegoś smyka na zdjęciu widzę ;)
Cudne amerykany.Mniam,mniam
Super są te ciasteczka. Uwielbiam je.
Pozdrawiam :)
Z amoniakiem ? Czyli jadą jak farba do włosów starej daty? Ciekawa jestem smaku, bo nigdy w życiu nie jadłam. Hmm Pozdrawiam :)
Nigdy nie próbowałam,
a chciałabym..
:)
Pozdrawiam.
Mi tam zapach by pewnie nie przeszkadzał - węch mam kiepski. W każdym razie amerykany całkiem lubię.. :]
Uprzejmie informuję, że 'jadą' one amoniakiem tylko podczas pieczenia i gdy są ciepłe. Po całkowitym wystygnięciu o zapaszku można zapomnieć :D
Oczko, dobrze Smyka wypatrzyłaś, to mój Synuś jest :)
Pyszności, choć pachną jak wiadomo.. intensywnie:) Uwielbiałam je zawsze, choć nie zawsze zjadłam;) Pamiętam,ze raz narobiłam sobie chęci na amerykankę, kupiłam , ugryzłam i .. nie mogłam dalej zjeść. Tak śmierdziała hy hy ;)))
Sliczne są te Twoje Mafilko, ja jeszcze sama nie robiłam.
Fajnego, małego przystojniaczka widzę. Ile latek ma Twój synuś?
Pozdrawiam!
Dzięki Majanko :) Moje na zimno juz nie śmierdziały na szczęście hi, hi, hi... i zniknęły błyskawicznie.
Bartek ma 3 lata i 2 miesiące, i właśnie się rozchorował na zapalenie oskrzeli...
Ojejku :( Zdrówka życzę Bartusiowi!
Malutkiego masz syneczka Mafilko. Mój to juz taki duży ośmiolatek.
Pozdrówki ślę:**
Ale mam tez dużą córkę :) Ola ma 11 lat :)
są cudowne
ta grrruba warstwa lukrrru :-)
hmmm nigdy nie jadłam ich... może dlatego,że nie znoszę lukru? więc poproszę bez niego ;)
aga, to masz tak jak mój mąż ;) robie zawsze po połowie :)
Imponujące zdjęcia ! Zapatrzyłam się łakomie na te ujęcia :)
Jeszcze nie jadłam takich wynalazków, ale lubię próbować nowości - poproszę ciasteczko, w zamian ofiarowuję makaronik :)
Nie pamietam, zebym jadla. Wygladaja fajnie - w prostocie sila. :)
:D Śmierdzą czy nie, ale wyszły Ci koncertowo! Bardzo je lubię, ale sama jeszcze nigdy nie piekłam. Muszę koniecznie spróbować (mimo tych efektów ubocznych ;))
Prześlij komentarz