wtorek, 29 września 2009

Chleb z dynią z WP 44



Kolejna Weekendowa Piekarnia z dwoma tym razem fajnymi przepisami. Alicja vel. Margot zaproponowała chleb z gruszkami i chleb z dynią. Ponieważ na chleb z gruszkami nie znalazłam amatorów postanowiłam upiec ten z dynią. I był to dobry wybór! Chleb jest wyśmienity, zupełnie bezproblemowy i wchodzi na stałe do mojej domowej piekarni jako chleb codzienny.

Piekłam go zgodnie z przepisem, zmniejszając tylko ilośc wody o 80 ml. Ciasto pieknie wyrosło w lodówce(!), a i później w keksówce też niźle mu poszło. Piekłam jeden bochenek, bo akurat pasował do mojej chlebowej keksówki :-) i zajęło mu to 1 godzinę i 20 minut, ostatnie 20 minut właściwie dopiekał się w 150 stopniach C.

Przepis:

* 330 g nasion dyni
* 175 g mąki np. chlebowej, może być taka wysoko glutenowa
* 250 g mąki pszennej razowej
* 250 g grubo mielonej mąki żytniej –chodzi czyli o z pełnego przemiału , razowa
*15 g cukru
* 8 g drożdży instant ( ja dałam 7g, bo tyle maja drożdże w Polsce najczęściej dostępne w jednej torebce)
* 15 g soli
* 150 g dojrzałego zakwasu - hydracja 100%- mój był żytni
* 100 g niesolonego masła, pokrojonego w 1 cm kostkę i pozostawionego do zmiękczenia
* 525 g wody - dodałam ok 450 ml


Wykonanie:

1. Na suchej patelni i średnim ogniu prażyć pestki dyni ciągle mieszając, do momentu aż zaczną podskakiwać. Przełożyć je na talerz i odstawić aby całkowicie wystygły
2. Połączyć wszystkie składniki z wyjątkiem dyni w misce.. Wymieszać z grubsza ręką.
3. Wyłożyć ciastko na blat wysypany mąką i zagniatać rękoma około 10 minut, aż otrzymamy ciasto o średnio rozwiniętym glutenie. Pod koniec wyrabiania dodać pestki dyni. Zagnieść, aż równomiernie rozłożą się w cieście.
4. Umieścić chleb w natłuszczonym pojemniku np. misce. Przykryć i umieścić w lodówce na 2,5 godziny, po tym czasie powinno zwiększyć objętość dwukrotnie.
5. Lekko natłuścić dwie blaszki i wyłożyć papierem..
6. Wyłożyć ciasto na blat lekko oprószony mąką. Podzielić na dwie części, uformować bochenki i umieścić w blaszkach.
7. Przykryć i zostawić do wyrośnięcia na 1 godzinę i 50* minut, do momentu aż chleby wyrosną do brzegu foremki i zrobić test palca.
8. W międzyczasie rozgrzać piekarnik do 190 stopni C.
9. Przed samym pieczeniem naciąć bochenki, trzymając ostrze prostopadle do ciasta.- nie cięłam, nie umiem ;)
10. Wyciągnąć bochenki z foremek i ostudzić na drucianej siateczce.

piątek, 25 września 2009

gotowała myszka jagiełki ;) WP43




Przyszła pora nadrabiania zaległości z Weekendowej Piekarni. W ostatnim tygodniu nie mogłam piec z Wami, bo musiałam koniecznie pozbyć się kilku kamieni z nerek. W piątek więc zrobiono mi zabieg, który nazywa się  pcnl, jest mało inwazyjny, jednak zatrzymał mnie w szpitalu do poniedziałku, a i później jeszcze kilka dni dochodziłam do siebie. Nie był to ani mój pierwszy tego typu zabieg ani ostatni... Następny 28 października... Ale jest duża i realna szansa, że jedynymi kamieniami jakie będę mieć na sylwestra będą jaspisy na szyi ;)

Kiedy Bea na swoim przepięknym blogu opublikowała kipiące fantastycznymi przepisami zaproszenie do WP wydanie 43, zaraz wiedziałam, że co jak co, ale chleb z bulgurem upiec muszę! I że u mnie to będzie chleb z jagiełkami ;) Upiekłam więc dziś 3 niewielkie bochenki pysznego chlebka :-) Bea, baaaardzo Ci dziękuję za ten przepis :* Chleb trafił w smak wszystkich czlonkow mojejrodziny (kotów nawet ;)), a to nie jest takie oczywiste w każdym przypadku ;))

Przepis pochodzi z bloga Bei, a ja jedynie zamieniłam bulgur na kaszę jaglaną:


proporcje na 3 mniejsze chlebki lub na 20-24 bułki

(szklanka – 240 ml)

zaczyn :
7 g suchych drożdży
2 łyżki jasnego cukru trzcinowego
2/3 szklanki kaszy bulgur
2 1/4 (540 ml/g) szklanki letniej wody
2 szklanki (255 g) białej mąki chlebowej
ciasto :
1 1/4 szklanki (131g) płatków owsianych
1/4 szklanki (37,5 g) drobnych otrębów pszennych (lub innych)
1/4 szklanki (60 g) jasnego cukru trzcinowego (pominelam)
3 łyżki oleju słonecznikowego (lub innego o delikatnym smaku)
1 łyżka drobnej soli morskiej
3 – 3 1/2 szklanki (382.5 g – 446 g) białej mąki chlebowej


Do dużej miski wlać wodę; dodać drożdże, 2 łyżki cukru oraz bulgur. Odstawić na 5 minut.
Dodać 2 szklanki mąki i energicznie mieszać / wyrabiać przez 2 minuty, aż masa będzie jednolita. Przykryć i odstawić na godzinę, aż zaczyn ‘ruszy’.
Do zaczynu dodać płatki owsiane, otręby, cukier, olej i sól. Energicznie wymieszać / wyrobić przez minutę. Dodawać partiami mąkę (po ½ szklanki) i wyrabiać aż ciasto będzie odstawać od ścianek miski. Przełożyć ciasto na umączony blat i wyrabiać przez 4 minuty, aż ciasto będzie jednolite i elastyczne (możemy ewentualnie dodać odrobinę mąki, jeśli ciasto jest zbyt klejące, jednak nie więcej niż łyżkę za każdym razem). Przełożyć ciasto do natłuszczonej miski i lekko ‘obtoczyć’ je o natłuszczone ścianki miski, następnie przykryć folią spożywczą i pozostawić do wyrośnięcia na ok. 1,5 – 2 godziny aż podwoi objętość.
Odgazować ciasto i przełożyć na umączony blat.
Jeśli chcemy upiec chleby - natłuścić 3 keksówki o wymiarach 20×10cm; jeśli chcemy upiec bułeczki – wyłożyć blachę papierem do pieczenia.
Cisato podzielić na trzy części (chleby) lub na 20-24 porcje (bułki). Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 45 minut (do podwojenia objętości).
Piekarnik nagrzać do 190°C, naciąć chleby i piec je 35-40 minut (bułki pieczemy ok. 20-25 minut).
Po wyciągnięciu z piekarnika pozostawić chleby w foremkach przez ok. 5 minut, następnie wystudzić je na kratce.

PS. Resztę zaproponowanych przepisow schowałam sobie do mojej wciaż wydłużającej  się zakładki "przepisy do zrobienia" :-)

czwartek, 24 września 2009

śliwkowiec na pierwszy jesienny dzień



Śliwkowiec z orzechami i czekoladą chwilkę temu pokazała na swoim blogu Majana. I to nie moja wina, że Majanka piecze tak jak lubię... ;) Połączenie smaku orzechów laskowych i gorzkiej czekolady ze śliwkami to jest feeria, którą bardzo lubię. Tym ciastem postanowiłam uczcić pierwszy dzie jesieni :-) Mam nadzieję, że jesień będzie tak piękna jak smaczny jest śliwkowiec, czego Szanownym Czytającym i Oglądającym z całego serca życzę :-)

Przepis podam oryginalny, a w nawiasie dodam swoje zmiany - Polciu, trzymaj się hi hi hi ;))

  • 175 g masła
  • 175 g cukru brązowego jasnego (Polciu! 60 g fruktozy)
  • 3 jajka
  • 175 g mąki pszennej (dałam pełnoziarnistą z lubelli)
  • 175 g mielonych orzechów laskowych
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 500 g śliwek pokrojonych w kostkę
  • 50 g gorzkiej czekolady również pokrojonej

Piekarnik rozgrzać do 180 stopni C. (mój z termoobiegiem miał 160 stopni i był zbyt ciepły), tortownicę o średnicy 22 cm wyłożyć papierem. Masło z cukrem utrzeć, dodać jajka i dalej ucierając dodawać partiami mąkę z orzechami i proszkiem do pieczenia. Na końcu wsypać pokrojone śliwki i czekoladę i wymieszać łyżką. Całość przełożyć do tortownicy, udekorować ćwiartkami śliwek i czekoladą i piec solidna godzinę lub dłużej, w każdym razie do suchego patyczka.

Ciasto jest wyśmienite! Polecam z całego serca do jesiennej kawki, robi się szybko, a smakuje wybornie :-)

środa, 23 września 2009

duszona karkówka ze śliwkami i szałwią



Słodko i słodko. Czas zmienić smak. A że siły jeszcze nie te co drzewiej, więc tylko taka szybka potrawa, która zrobiła się sama i właściwie z potrzeby chwili... bo coś w końcu na obiad trzeba rodzinie dać. 

Przepis:

  • karkówka pokrojona w ok. 2 cm grubości plastry 
  • kilka śliwek
  • świeża szałwia
  • gruba sól
  • grubo i świeżo mielony pieprz
  • majeranek 

Plastry mięsa układam na rozgrzanej patelni teflonowej i mocno obsmażam z obu stron, dolewam odrobinę wody, zmniejszam palnik, przykrywam patelnie i zostawiam, niech się dusi. Pod koniec duszenia dodaję wypestkowane, przepołowione śliwki, szałwię, obsypuję wszystko solą, pieprzem i majerankiem i duszę jeszcze do czasu, aż śliwki zmiękną i delikatnie się rozpadną. Podaję z kaszą gryczaną. Smacznego :-)

Tak właśnie, NIGDY nie solę mięsa przed smażeniem, pieczeniem lub duszeniem, żadnego. Czasem, w niektórych ziołowych zestawieniach sól mi nawet przeszkadza i nie używam jej wogóle. Tym sposobem darują sobie i bliskim, nadmiar sodu, który jest niezdrowy, jest obecny wszędzie i dostarczamy go sobie, w wielu przypadkach nieświadomie i w ilościach niejednokrotnie nawet 30 razy przekraczających dzienne zapotrzebowanie naszego organizmu na ten pierwiastek.

czwartek, 17 września 2009

Szybka szarlotka

Wczoraj podobna szarlotka zagościła na blogu Majanki. Dziś rano niespodziewanie zapowiedział się na popołudnie nasz znajomy poznański Francuz. W obliczu kryzysu papilotkowego jaki mnie dotyka już czas jakiś, zdecydowałam się na szybka Majankową szarlotkę. I wiecie co? Jest wyśmienita :-)

Oczywiście żeby nadal utrzymać Polkę w przekonaniu, żem tchórz i boję się cukru ;))), zmniejszyłam jego ilość o 2/3... Fajnie jest tak sobie piekąc myśleć o sympatycznej Młodej Damie ;)) Polciu całuski :*****

Przepis:

  • 250 g mąki pszennej
  • 50 g mąki pszennej razowej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 50 g cukru
  • 100 g masła
  • 1 jajo
  • 2 łyżki gęstej śmietany 18%

ze wszystkich składników zagnieść ciasto i włożyc je na chwilę do lodówki. W tym czasie nagrzać piekarnik do 160 stopni C. z termoobiegiem i przygotować tortownicę o średnicy 21 cm. Oraz:

  • 4 duże jabłka
  • 2 łyżki brązowego cukru
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • sok i skórka z 1 limonki

jabłka obrac i zetrzeć na tarce o grubych oczkach, wymieszać z cukrem, cynamonem, skórką i sokiem z limonki.

Ciasto podzielić na 2 części. Jedną wylepić dno tortownicy, na to rozłożyć jabłka, a na górze ułożyć w sposób dowolny drugą część ciasta i posypać dodatkową łyżką brązowego cukru. Piec ok 50 minut.

Jeść na ciepło...

Albo na zimno....

Jest pyszna w każdej formie :-))

środa, 16 września 2009

Bardzo za bardzo słodki chleb? z Weekendowej Piekarni #42



Spóźniony wypiek Weekendowej Piekarni okazał się makabrycznie, wręcz aż tragicznie słodkim pyszotkiem ;) Po zjedzeniu jednej kromeczki jest mi tak słodko, że nie muszę jeść już nic słodkiego przez resztę dnia. Czyli idealny wypiek do odchudzania ;)) Mało tego, najlepiej mi smakuje z... serkiem topionym z szynką... Czy jeszcze kiedyś go upiekę? Tak! Ale zamiast wody dam wytrawne wino i pominę wszystkie słodkie dodatki. Same daktyle są wystarczajaco słodkie. Wogóle jakoś mi sie wydaje, że Mistrz Gordon miał na myśli świeże daktyle a nie suszone...

Przepis (oryginalny jest u Kuby) po mojemu:

  • 500 g mąki pełnoziarnistej Lubella
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • pół łyżeczki soli
  • 40 g ziaren sezamu
  • 60 g orzechów laskowych
  • cukru nie dałam ani grama!!!

Wszystkie te składniki wymieszałam w misce.

  • 250 g daktyli pokrojonych
  • 250 ml wody
  • 2 łyżki melasy buraczanej
  • 50 g masła
  • 2 jaja

Daktyle zalałam wodą, dodałam melasę i masło i wszystko podgrzałam. Gdy wystygło dodałam jaj i taką mieszanke wlałam do suchych składników. Wymieszałam łyżką do połączenia.

Piekłam w 150 stopniach C., z termoobiegiem, 55 minut.



niedziela, 13 września 2009

sernik ale inaczej, z WC 12 ;)



Ola z bloga Sweet Spoon zaprosiła w tym wydaniu Weekendowe Cukierni do upieczenia rolady lub zrobienia sernika na zimno z owocami. Z roladami radzę sobie średnio, choć oczywiście ćwieczenie czyni mistrza i powinnam potrenować, ale to może później, za to z sernikami radzę sobie nieźle. Postanowiłam więc zrobić tym razem sernik. Okazja do zrobienia trafiła się sympatyczna, mianowicie odwiedziny Ani (pozdrawiam Pani Prof. ;). Tak więc zabrałam się dziarsko do pracy... I jak to ja, zawsze COŚ muszę pomylić ;) Kupując w sklepie różne czekolady (w tym białą - tak mi sie wydawało) mało dokładnie przyjrzałam się opakowaniu i zamiast kupić białą białą, kupiłam białą kawową... Smaczna, polecam :-) Ale to tylko taka mała zmiana koloru i smaku przecież... ;) Sernik robiłam z 1/3 porcji i bez słodkich dżemów. Robiąc go jeszcze kiedyś z samymi owocami będę musiała dodać jednak odrobinę żelatyny, ten jest bez i nieco się rozpłynął, choć bardziej to wina musu truskawkowego jaki wsadziłam do środka :-)

Przepis:

  • 250 g twarogu aksamitnego
  • 80 ml kremówki
  • 100 g czekolady białej kawowej
  • pudełeczko truskawek
  • pudełeczko borówek
  • pudełeczko malin
  • ciasteczka amaretti
  • 50 ml likieru amaretti

Truskawki rozgniotłam delikatnie widelcem, obsypałam łyżeczką cukru pudru i zalałam 50 ml amaretti.

Małą keksówkę wyłożyłam folią spożywczą i na dnie umieściłam borówki.

Czekoladę wkruszyłam do śmietany i delikatnie podgrzałam. Jak wystygła to ubiłam. Dodałam ciągle ubijajac do twarogu. Połowę tak powstałej masy umieściłam na borówkach, na to wyłożyłam rozgniecione truskawki, starając się aby było jak najmniej soku, na truskawki poszła reszta masy serowej. na samym wierzchu poukładałam ciasteczka amaretti. Zawinęłam folię i sernik włożyłam na całą noc do lodówki. 

Przed podaniem udekorowałam kleksami bitej śmietany i malinami.

Smakował nieźle jak na połączenie kawy i amaretti ;) W kazdym razie mój Gość chwalił :-)


poniedziałek, 7 września 2009

śliwkowe crumble


Crumble czyli zapiekanka z kruszonką... Najprostszy deser na świecie, a do tego smaczny niemożliwie i dający wielkie pole do popisu. Wiem, moje crumble jest zwykłe, ale... Można je zrobic na słodko i tak chyba jest najpopularniejsze, ale można też na wytrawnie i takie mam w planach. 

Kruszonkę mam zawsze, małe porcje mrożę w woreczkach i grzecznie sobie czekają na swój czas. Czasem zupełnie zapominam, że je mam ;) A mrożenia kruszonki nauczyłam się od Nigelli z któregoś programu telewizyjnego. Ale przepis na kruszonkę jest także w książce "Nigella ekspresowo".

W sobotę wieczorem Anetka z góry (sąsiadka od kotów) podrzuciła mi woreczek wybornych śliweczek (hi, hi, hi...). I choć pierwotny plan wobec nich był nieco ambitniejszy, bo miało powstać odwrócone ciasto ze śliwkami odpatrzone od Gosi, to niedzielne lenistwo i ta szaro-bura, zimna, deszczowa i okropnie wietrzna pogoda sprawiła, że powstał deser na ciepło z dodatkiem rozgrzewających imbiru i kardamonu :-)

Przepis:

  • 1 kg śliwek
  • po łyżeczce mielonego kardamonu i imbiru
  • 100 g masła
  • 50 g brązowego cukru
  • 200 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • i jeszcze raz po łyżeczce ww. przypraw

Formę do zapiekania wysmarować masłem, piekarnik rozgrzać do 180 stopni C. Śliwki umyć, przepołowić i wypestkować. Wyłożyć do nasmarowanego naczynia i opruszyć kardamonem i imbirem.

Z masła, cukru, przypraw i mąki zrobić kruszonkę, najlepiej palcami i obsypać nią śliwki. Ja po prostu wykładam z zamrażalnika 2 woreczki kruszonki i taką zmrożoną jeszcze wysypuję na owoce.

Całość zapiekać ok. 40 minut.

Podawać albo gorące (u mnie tylko tak) albo zimne. Smacznego!



niedziela, 6 września 2009

chleb z czarnymi oliwkami i zielonymi kaparami WP #41




W końcu wróciła :-) To niby był tylko miesiąc, ale jednak można było zatesknić ;) Weekendowej Piekarni nr 41, pierwszej po wakacyjnej przerwie, gospodarzy Ania z bloga Moja Mała Kuchnia.

I jak to Ania, wybrała dla nas chleb wg Pana Hamelmana z oliwkami i na zakwasie. Przepis fajny i mało skomplikowany, choć oczywiście można go sobie utrudnić, a jakże ;))

Ucieszyłam się, że chlebuś na pszennym zakwasie, bo zawsze go mam za dużo, a tu przykra niespodzianka... Uśpiony zakwas, choć stał w lodówce, był łaskaw nieco zarosnąć pleśnią (ładna była ;)). Nie było więc wyjścia i zaczyn powstał z żytniego zakwasu... Przyszła kolej na oliwki, a tu następna niespodzianka, w domu ostał się jeno jeden mały słoiczek, taki co to ma 70 g oliwek... Na szczęście były czarne, a obok nich w lodówce stał sloiczek z kaparami. Jakoś tak zawsze mi pasuje smak kaparów w połączeniu z oliwkami, więc dosypałam do suszących się oliwek 3 łyżeczki kaparów...

No i wszystko pięknie, ładnie. Zabieram się za wyrabianie ciasta i co? I do drzwi ktoś puka... Moja Jedyna Macocha :-) Nie zastanawiając się wiele, umieściłam wszystko co potrzeba w maszynie do chleba i jej to właśnie zadałam trud wyrabiania ciasta, reagując jedynie na sygnal dosypania dodatków... dlatego oliwki są tak rozdrobnione, a kaparów nie widać wcale ;)

Wyrobione ciasto, tuż przed rozpoczęciem pieczenia przez maszynę (Uf! W porę sobie przypomniałam) wylądowało w koszyku do wyrastania i trafiło na pół dnia i noc całą do lodówki. Upiekło się prawie dobrze (pękło nie tam gdzie trzeba i nacięcia pozostawiają wiele do życzenia, a i chyba skórka za mocno chrupie), smakuje doskonale.

Delikatny smak oliwek podkreślony przez ledwo wyczuwalną nutkę kaparów. Mniam! Do jajek na miękko idealny z samym masłem :-)

sobota, 5 września 2009

moje pierwsze sernikobrownie z malinami

Chyba wszyscy już piekli to ciasto... Zewsząd dobiegały głosy zachwytu nad czekoladowością tego czekoladowego ciasta ;) No i w końcu padło też na mnie :-) 

Sernikobrownie popełniłam dziś przed południem. Na obiedzie niespodziewanie pojawili się goście, więc na deser do poobiedniej kawki, podałam po kawałku jeszcze nie do końca wystudzonego ciasta. Zachwyt... Mój nie do końca, bo spodziewałam się większej lepkości, niemal zakalca, w czekoladowej części i głębszego smaku malin. 

Ale i mój czas na zachwyt nastąpił. Późnym popołudniem, razem z ciastem, odwiedziliśmy naszych Przyjaciół. Sernikobrownie wystygło już zupełnie i wtedy dopiero TO poczułam. Niesamowita czekoladowość złamana delikatnym smakiem wyśmienitego sernika i te maliny... Czy ja muszę Wam pisać jakie to było smaczne??? 

Przepis na sernikobrownie miałam zanotowany od dawna, ten Liskowy z forum Cin Cin, ale w międzyczasie niezastąpiona Kass sprytnie zwiększyła proporcje, czyniąc tym samym ciasto pełnowymiarowym ;) I na podstawie jej przepisu pieklam swoje Pierwsze w Życiu Sernikobrownie z Malinami :-) I zapewniem, że nie było ono ostatnim, bo MUSZĘ małe "conieco" zmienić w przepisie, dostosowując go do własnych upodobań smakowych. Co nie znaczy oczywiście, że to nie było smaczne... Było PRZEPYSZNE!!!

Przepis:

250 g dobrej, gorzkiej czekolady
200 g masła
400 g cukru pudru
8 jajek
160 g mąki
750 g sera kremowego (użylam sera w wiaderku z Piątnicy)
cukier waniliowy (duża porcja lub esencja waniliowa)
200 g świeżych malin


Piekarnik nastawić na temp. 170 st C.
Tortownicę o sr. 28cm wysmarowac masłem i wyłożyć papierem.
Czekoladę rozpuścić w mikrofalówce lub nad parą i ostudzić.
Masło i 250 g cukru pudru zmiksować na gładką masę. Następnie dodać 5 jajek - wbijając po jednym i dobrze miksując przed dodaniem kolejnego.
Wlać roztopioną czekoladę, dalej miksować. Następnie dodac mąkę.
3/4 mikstury wlac do blaszki.

W drugiej misce utrzeć ser, resztę cukru, jajka i cukier waniliowy. Masa powina mieć gładką konsystencję.
Wylać masę serową na masę czekoladową. Ulożyc maliny, a na wierzch wylać resztę masy czekoladowej. 
Piec 50-70 minut. Studzic w ciepłym, otwartym piekarniku. Wyjąc na kratkę, kroić po całkowitym wystudzeniu.

Ciasta już nie ma... Tym razem Sąsiadki nie zostały uraczone ;) ale co się odwlecze, Anetko i Dorotko, to nie uciecze, obiecuję :-)

środa, 2 września 2009

sernik z dulce de leche

Kolejny sernik z sernikowej puli Dorotus, który jest wyśmienity... choć sama nie jadłam...;) 

Ale od początku. Mieszkam w bardzo "zakoconym" bloku, gdzie wśród sąsiadów panują bardzo przyjazne układy. Niemal w każdym mieszkaniu jest kot lub dwa, więc wyjazd na 2 tygodnie i pozostawienie w domu kotów nie jest sytuacją stresową ani dla kotów, ani dla ich włascicieli, ani dla sąsiadów. Wyjeżdżając w tym roku dwukrotnie na wakacje, jak zwykle prosiłam sąsiadów, żeby zaopiekowali się moimi Podkuchennymi. Oczywiście zrobili to i wiedziałam, że kocury zostają pod dobrą opieką. A ponieważ chciałam sie jakoś odwdzięczyć, postanowiłam upiec dla nich cos wyjątkowego. Wybór padł na sernik z dulce de leche.

Przepis:

  • 200 g ciasteczek digestive w ciemnej czekoladzie
  • 60 g miękkiego masła
  • 1/2 łyżeczki cynamonu

Wszystko razem smiksować i powstałą masą wyłożyć spód tortownicy o średnicy 21 cm.

  • 750 g aksamitnego twarogu
  • 3 jaja
  • 1/2 szklanki cukru
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • cukier waniliowy
  • 1/2 szklanki śmietany kremówki
  • 400 g dulce de leche (masa krówkowa 1 puszka)

Wszystkie składniki z wyjątkiem dulce de leche zmiksować w blenderze na gładką masę. Podzielić na pół i do jednej połowy domiksowac 200 g dulce de leche. Pozostałe 200 g podgrzać, aby uzyskać płynną konsystencję. 

Na ciasteczkowy spód wylać najpierw część twarogową z dulce de leche, następnie samo dulce de leche i na koniec białą masę sernikową. Patyczkiem lub widelcem zamieszać w masach, aby powstały zawijasy (robiłam to zbyt delikatnie i nie wyszły). Tortownicę umieścić w nagrzanym do 170 stopni C. piekarniku i piec najwżej godzinę. Podawać schłodzony. 

Moi sąsiedzi zaprosili na degustację innych sąsiadów... I teraz nie moge się opędzić od zamówień... W piątek piekę DWA!!!

wtorek, 1 września 2009

owocowy koniec wakacji


Jednym szkoda, innym mniej, a mi wcale... Te wakacje nie należały dla mnie do udanych i w sumie dobrze, że już się skończyły :-) Na zakończenie postanowiłam uraczyć rodzinkę słodko-owocowymi smakołykami... 

Były babeczki z borówkami wg przepisu Kass, które wszystkim bardzo przypadły do gustu :-) Maślane babeczki piekłam zgodnie z przepisem zamieszczonym tu, zmniejszając jedynie ilość cukru.

Przepis:

/na 12 sztuk/

2 szkl. mąki
1,5 lyżeczki proszku do pieczenia
2/3 szkl. cukru - ja dałam 1/3 szklanki + duży cukier waniliowy 
2 jajka
3/4 szkl. smietany 18%
150g stopionego, letniego masla
cukier waniliowy lub ekstr. z wanilii
1 szkl. borówek amer. lub jagód


Do miski wsypac mąkę, cukier i cukier waniliowy, proszek do pieczenia i razem wymieszac. Na to wlac smietanę i jajka. Lyżką polączyc skladniki, wlac letnie maslo, wymieszac, na końcu wsypac owoce. Formę mufinową wylożyc papilotkami lub wysmarowac maslem. Lyzką nakladac ciasto do foremek (będą wypelnione po brzegi).
Piekarnik nagrzac do 180stC i wstawic formę na ok 25 minut. Sprawdzic patyczkiem czy są upieczone, w razie potrzeby piec jeszcze przez 5 minut.
Wyjąc na kratkę i ostudzic. Smacznego!

Pachnące, wilgotne, maślano-borówkowe... Marzenie...


Zanim jednak podałam herbatkę i muffinki, na stole stanęła baaardzo owocowa galaretka z bitą śmietaną. Taki deser uwielbiają chyba wszystkie dzieci i można im nawet wybaczyć ślady na nosie po śmietanie, gdy usta mają pełne pachnących owoców ;)

Maliny, jeżyny, truskawki, borówki gęsto upchane w pucharki i ledwo zalane truskawkową galaretką, ot tyle tylko, by owoce połączyć ze sobą... Mniam!

I znowu można iść do szkoły... I czekac z utęsknieniem kolejnych wakacji. A te juz całkiem niebawem, 25 czerwca 2010 roku!!!


PS. Pierwsze zdjęcie to oczywiście "bieszczadzkie diabły", te z okolic Baligrodu są. I jest ich z roku na rok coraz mniej... :(

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin