niedziela, 28 lutego 2010

ciastka żołnierzy czyli ANZAC biscuits

Przepis zaczerpniety z bloga Doroty. Bo odchudzanie odchudzaniem, ale rodzina żąda czegoś do kawki. Na początku staram sie więc odszukać jakieś "zdrowe" słodkie i tak powstają ciastka z płatkami. Później jednak się rozpędzam i powstają już całkiem niezdrowe czyli zupełnie normalne ciastka. O tych normalnych będzie od nastepnego wpisu...

Teraz jednak anzaki... W przepisie zmieniłam tylko rodzaj płatków, zamiast owsianych użyłam jęczmiennych. Żałuję, że nie zamieniłam jeszcze sody na zwykły proszek... Soda jest w tych, dosyć smacznych ciachach, okrutnie wyczuwalna, niestety :(

Przepis:

  • 85 g płatków jęczmiennych
  • 85 g wiórków kokosowych
  • 100 g maki 
  • 70 g cukru pudru (a, dałam 40 g i i tak były slodkie)
  • 100 g rozpuszczonego masła
  • 1 łyżka miodu płynnego z kwiatu pomarańczy
  • 1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej

Do miski wsypać wszystkie składniki sypkie z wyjątkiem sody. Tę rozpuścić w 2 łyżkach wrzątku. W rondelku rozpuścić masło, dodac miód i sodę, wymieszać ale nie gotować, wlać do miski z sypkimi i zagnieść ciasto. Formować kulki wielkości orzecha włoskiego, lekko spłaszczyć i piec w 180 stopniach C. 8-10 minut. Uwaga! Szybko ciemnieją, lepiej darować sobie termoobieg tym razem. Studzic chwilkę na blaszce, następnie na kratce. 

Piekłam w czwartek, dziś są jeszcze dobre. I tylko ta soda...

piątek, 26 lutego 2010

'suflet' z kurczaka miał być... Dukan

Miał być... ale w starczym wieku jednak skleroza człeka męczy ;) Zapomniałam o białkach!!! Przez Oczka oczy-wiście... bo jej białek naobiecywałam na maszkarony i beztrosko wybiłam te z sufletu do słoja z innymi... ;)

W każdym razie "omałaocoSUFLET" udał się nad podziw i stanowił kolację dla całej mojej rodziny. 

Przepis:

  • filet z kurczaka
  • 2 jaja (bialka ubić)
  • filiżanka gorącego mleka odtłuszczonego
  • koperek, szczyppiorek lub inne zielone
  • sół i pieprz
  • otręby (można ale nie trzeba)

Mięso rozdrobnić i wymieszać z zieleniną. Gorącym mlekiem zalać zółtka, rozmieszać i połączyc z masą mięsną, dosmaczyć, ew. dodać otręby i wymieszać. Ubić białka na sztywno i delikatnie połączyć z masą mięsno-jajeczną. Przełożyc do odpowiednich naczyń i piec w kąpieli wodnej, w 180 stopniach C. solidną godzinę. Podawać na ciepło w towarzystwie na przykład kiszonej kapusty lub korniszonów. Polecam!

Udekorowałam kapką koncentratu pomidorowego i kaparami, a kapustę miałam gotowaną, taką z pod indyczej golonki ;)

czwartek, 25 lutego 2010

kanapki z łososiem. Dukan

Ponad wszystko lubię świeży, najlepiej jeszcze ciepły chleb... Najbardziej z samym masłem... Ale nie teraz. Jeszcze tylko 142 dni ;) Na razie zadawalam się też smacznymi kanapkami wg pana Dukana. A ponieważ robi się je błyskawicznie, więc przynajmniej mam ciepłe kanapki na śniadanie ;)

Przepis:

  • 1 jajko
  • 1-2 łyżki twarożku homogenizowanego odtłuszczonego
  • 3 łyżki otrębów (2 owsianych, 1 pszennych na przykład)

Wszystkie składniki wymieszać ze sobą. Powstałą masę klaść porcjami (1 łyżka) na rozgrzaną, suchą patelnie teflonową i smażyć przez chwilę z każdej strony.

Tym razem miałam kanapki z pysznym łososiem, wędzonym na ciepło. Ale jadam te placuszki także z pastą twarogową, albo jako dodatek do sałatki z kurczaka i kapusty pekińskiej.

&&&&&


A za oknem szaro, buro i ponuro... Mgła jakaś gęsta wisi nad miastem, na ulicach brudne, wręcz czarne chałdy śniegu, a w mojej sypialni wiosna!!! Zaczynają kwitnąć narcyzy! I co z tego, że te doniczkowe? Ważne, że już są :D

środa, 24 lutego 2010

budyń z ciasteczkiem. na deser. Dukan

Nie ma co sobie żałować ;) Odrobina słodyczy jeszcze nikomu nie zaszkodziła ;) Więc na deser będzie budyń cytrynowy z waniliowym ciastkiem, a nawet kilkoma :P

Przepis:

budyń

  • szklanka odtłuszczonego mleka
  • 1 łyżka skrobi kukurydzianej
  • 3 pastylki słodzika
  • pół olejku cytrynowego
  • żółtko (niekoniecznie)

Zagotować 2/3 szklanki mleka, w pozostałym rozmieszać słodzik, skrobię, żółtko i wanilię. Wlać do gotującego  się mleka i chwilkę pogotować, uważając by żółtko się nie ugotowało na twardo ;))

&&&&&

ciastka

  • 2 jaja (białka ubite na sztywno)
  • 3 łyżki otrębów orkiszowych
  • 2 łyżki słodziku
  • 1 łyżka ekstraktu waniliowego

Żółtka utrzeć ze słodzikiem, dodać otręby, wanilię i delikatnie wmieszać pianę z białek. Wyłożyć na papier do pieczenia i piec 20 minut w 160 stopniach C. z termoobiegiem. Studzić na kratce, a pokroić jeszcze ciepłe.

&&&&&

Pozwoliłam sobie na takie pyszności, bo zakończyłam fazę uderzeniową z dosyć dobrym wynikiem. 3,1 kg na wadze jest mniej po sześciu dniach czystobiałkowych :P

wtorek, 23 lutego 2010

delikatna pasta z tuńczyka i twarożku. Dukan.

Mobilizuję się dalej. By moje posiłki proteinowe wyglądały 'wyjściowo' ;) W sumie, to całkiem miło jest zjeść coś, co ładnie wygląda i dobrze smakuje, nawet jeśli stanowi część tak zwanej diety... Przyjmijmy jednak, że to żadna dieta, w każdym razie nie w pejoratywnym tego słowa znaczeniu! Nie boli. Smakuje. Są efekty. Źle? Ależ skąd! 

Dziś przedstawiam moją kolację, pyszna, delikatna pasta twarogowo-tuńczykowa.

Przepis:

  • puszka tuńczyka w sosie własnym, odsączonego
  • chudy twarożek president
  • kilka marynowanych patisonów, drobno pokrojonych
  • szczypiorek
  • sól i pieprz

Wszystkie składniki wymieszac ze sobą, doprawić do smaku i dać jakieś 2 godziny posiedzieć w lodówce, dla przegryzienia się smaków.

A potem już tylko jeść. Solo. Albo z otrębowymi placuszkami, o których później :)

poniedziałek, 22 lutego 2010

babeczka twarogowa. Dukan.

Pewna Ewa postanowiła żyć ze smakiem ;) Podglądam ją i podziwiam..., bo mi, gdy dietuję nie chce się tak pięknie jeść :( Budzi się we mnie instynkt człowieka pierwotnego, powodując zjadanie np. twarogu prosto z opakowania ;) Uświadomiłam sobie jednak, że przecież przez najbliższe pół roku tak nie wypada i postanowiłam przytłumić swoje pierwotne instynkty.

I tak powstała pełna białka, smaczna (!) twarogowa babeczka :), w dodatku robiona 'na oko' .

Przepis:

  • kostka chudego twarogu
  • 1 jajko (białko ubite)
  • słodzik (choc lepiej oprószyć słodzikiem już po upieczeniu)
  • otręby orkiszowe (ile potrzeba do uzyskania odpowiedniej konsystencji)
  • dowolny aromat
  • ew. cynamon

Twaróg rozgniatamy widelcem razem z żółtkiem i słodzikiem, dosypujemy otręby, ciasto ma być dosyć gęste, delikatnie mieszamy z ubitym białkiem. Masę przekładamy do muffinkowych foremek i pieczemy 20 minut w 200 stopniach C. 

Podajemy na ciepło albo na zimno, jak wyjdzie za słodkie to ze szklanka chudego kefiru ;)

niedziela, 21 lutego 2010

razowe ciasteczka w czekoladzie takie na Weekend Czekoladowy


W moim domu wszyscy postanowili dietować lub robić formę;)... Jak nie z własnej nieprzymuszonej (ja) to z własnej przymuszonej;) (mąż przez trenera; córka przeze mnie) woli ;) Ale jak tu obejść Czekoladowy Weekend??? Nie da się, nijak się nie da! Jest to moja ukochana blogowa akcja :*

                                     

Więc żeby pokusa była mała, a jakość kalorii uciszała wyrzuty sumienia, powstały razowe ciacha. Przepis na nie wyszperałam już jakiś czas temu u Doroty i na jego podstawie dziś rano upiekłam ciasteczka do poobiedniej kawy :)

Są smaczne, faktycznie razowe i takie trochę "wiórowate", jeśli wiecie o co mi chodzi...:P

Przepis:

  • 90 g miękkiego masła
  • 60 g ciemnego cukru muscovado
  • 1 jajo
  • 20 g otrębów orkiszowych
  • 25 g wiórków kokosowych
  • garść suszonych wiśni
  • 120 g mąki pszennej razowej
  • 75 g mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • tabliczka gorzkiej czekolady rozpuszczonej w mikrofali, do maczania ciasteczek

Wszystko włożyłam w mikser, zmiksowałam na grudkowate ciasto, z którego utoczyłam kuleczki wielkości orzecha włoskiego i ulożyłam na blasze z papierem do pieczenia. Kuleczki przycisnęłam widelcem i piekłam w 175 stopniach C. ok 15 minut. Gdy wystygły maczałam jeden koniec w czekoladzie i odkładałam na kratkę. 

Proste, szybkie, smaczne nawet i wyrzuty niewielkie ;)

czwartek, 18 lutego 2010

bliny na zakwasie

Najpierw były tu, potem były tam i tego było już za wiele ;)

Mojego zakwasu, który czasem patrzy na mnie z wielkim zdziwieniem - mam wrażenie, zrobiło sie sporo, a w każdym razie na tyle sporo, że wystarczyło na upieczenie chleba i zrobienie blinów. Bliny wystąpiły wczoraj w roli głownej podczas kolacji córki i męża i bardzo im smakowały. Córce smakowały!!! A ona z tych, co to im bardziej razowo, tym bardziej niezjadliwie ;)

Przepis:

  • 250 g zakwasu żytniego razowego
  • 1 jajko
  • 2 łyżki oleju
  • 2 łyżki miodu
  • szczypta soli
  • 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczka proszku do pieczenia

Wszystko wymieszać solidnie w misce, nakładać łyżką na rozgrzaną, teflonową patelnię i smażyć chwile z każdej strony. Polecam. Zaskakujący smak chleba w blinach...

Jedli z miodem, z twarożkiem i ze śmietaną. Szybka, smaczna kolacja :)

środa, 17 lutego 2010

z kocim pozdrowieniem ;)



Wszystkim gotującym kotom wielu wysmienitych smaków życzą Izaak Newton ;)


wtorek, 16 lutego 2010

chrustowo - podkoziołkowo


Miało nie być.

Są.

A właściwie były...

Chruściki.

Tym razem na podstawie przepisu Neli Rubinstein z jej książki "Kuchnia Neli".

Trzy kopiaste talerze lekkich jak piórko, kruchych, wyśmienitych faworków. Dwa talerze powędrowały w świat ;) Jeden skończył w naszych brzuszkach. Mniam ;)

Przepis:

  • 1 jajko
  • 2 żółtka
  • 1 łyżka cukru
  • 1 łyżka spirytusu
  • 2 łyżki rumu karaibskiego
  • 6 łyżek kwaśnej śmietany 18%
  • 2 szklanki mąki (ok 300 g)
  • smalec do smażenia
  • cukier puder do obsypania

Wszystko poza mąką ubiłam trzepaczką, przelałam do  maszyny do wypieku chleba, wsypałam mąkę i ma programie "pasta" zostało wyrobione dosyć luźne, ale nie klejące ciasto. Wywałkowałam, pociełam na wstążki, te na kawałki i zrobiłam faworki przewijając jeden koniec ciasta przez dziurkę ;) Smażyłam chwile z jednej i chwilę z drugiej strony w smalcu rozgrzanym do 170 stopni C. Odsączone na ręczniku papierowym przełożyłam na talerz i obsypałam cukrem pudrem. Smacznego :)


Na Kujawach, w Inowrocławiu gdzie teraz mieszkam, jest zwyczaj chodzenia z kozą w ostatni dzień karnawału. Korowód przebierańcow przemierza ulice miasta, gra, tańczy, "straszy" dzieci, zbiera pączki i na wódkę ;) Są dwie Kozy: Szymborska i Mątewska, i podobno już nie są dla siebie konkurencją ;) W korowodzie idą Dziad i Baba, Państwo Młodzi, Koza i Koźlarek, Niedźwiedź, Kominiarz i Żydzi z najbardziej kolorowym Karnawałem. Zwyczaj ma długą tradycję i jest kultywowany w Inowrocławiu i okolicznych miasteczkach. A, ci  przebierańcy to są sami mężczyźni... ;)

niedziela, 14 lutego 2010

różowe makaroniki walentynkowe trochę z WC ;)

Od razu mówię, że to tylko i wyłącznie moje zdanie jest. Walentynki to szczyt kiczu. I nie będę rozwijać tego zdania. 

Wiem, że są osoby, które to "święto" zbywają milczeniem, udając że go nie ma... Mogłabym i tak, ale wcale nie znaczyłoby to, że tego czegoś nie ma. Nie wystarczy zamknąć oczy... Ono jest. Epatuje z każdej strony. Doprowadza do mdłości swoją słodyczą.

A ja wolę kochać i być kochaną przez wszystkie dni w roku, a nie tylko 14 lutego...

Te różowe makaroniki są swego rodzaju heppeningiem ;) Nie lubię różowego koloru. Nie lubię Walentynek. W wyniku połączenia tych uczuć powstały różowe makarony...

Mam nadzieję, że Olcik mi wybaczy? To są kawowe makaroniki z lutowego wydania Weekendowej Cukierni...;) Pomijając kolor, są wyśmienite. Gorzka czekolada, do której dosypałam granulek kawy doskonale rónoważy słodkość otaczających ją ciasteczek. A te? Chrupkie i lekko ciągnące, i takie jak być powinny. Choć może mogłam masę na nie ze dwa razy jeszcze przemieszać, bo nie do końca ciasteczka są gładkie. Następnym razem się poprawię ;)

Przepis:

  • 100 g białek oddzielonych od żółtek 72 h temu i pozostawionych na blacie
  • 40 g drobnego cukru
  • 200 g cukru pudru
  • 120 g mielonych migdałów
  • odrobina różowego barwnika spożywczego
  • 1 tabliczka gorzkiej czekolady rozpuszczonej*w kilku łyżkach kremówki i 
  • 1 łyżka granulek kawy 

Białka ubijamy na lekką pianę i dosypujemy drobny cukier. Ubijamy na sztywno, dodajemy barwnik. Mielone migdały i cukier puder przesiewamy i mieszamy z ubitymi białkami, delikatnie, do momentu aż masa osiagnie pożądaną strukturę. Umieszczamy ją w rękawie cukierniczym i wyciskamy niewielkie, okrągłe ciasteczka na blachę z papierem do pieczenia. Ciasteczka zostawimy do podeschnięcia na pół godzinki. Umieszczamy blachę w piekarniku rozgrzanym do 150 stopni na jakies 15 minut, zostawiając lekko uchylone drzwiczki. Upieczone makaroniki łączymy w pary, przekładając rozpuszczoną i wymieszana z kawą czekoladą. 

*Grażynko, dzięki za podpowiedź jak rozpuścić czekoladę w mikrofali nie dokładając sobie roboty ze sprzataniem całej kuchenki ;) :*

sobota, 13 lutego 2010

kanadyjskie ciasteczka pomarańczowe i v-ce Mistrz Olimpijski

Dziś na blogach u Grumków, Majany i Atiny pojawiły się ciastka rodem z Kanady. Przypomniały mi one, że dziś jest TEN dzień... Dzień z dużą szansą na medal  olimpijski dla Adama Małysza. A że ciastka same w sobie brzmiały dobrze, miały zachęcające składniki i mało skomplikowane wykonanie, więc postanowiłam i ja zrobić je na wieczorne ogladanie skoków Pana Adama. 

Smakowały wybornie! Konkurs skoków był przepiękny! Adam Małysz zajął drugie miejsce! Pełnia szczęścia w rodzinnym gronie!

Przepis*:

  • 220 g miękkiego masła
  • 2,5 łyżki soku pomarańczowego
  • 0,5 szklanki brązowego cukru
  • 0,5 szklanki skrobi kukurydzianej
  • 2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1 szklanka żurawiny suszonej
  • 0,5 szklanki rozdrobnionych orzechów laskowych
  • 2 łyżki smażonej  skórki pomarańczowej
  • 0,25 łyżeczki soli

Masło wraz z cukrem i sokiem utrzeć na puszystą masę, dosypać mąkę, skrobię i sól i dokładnie wymieszać, dodać bakalie. Z ciasta uformować dwa wałki, zawinąc w papier do pieczenia i umieścic w lodówce na minimum 4 godziny. Po tym czasie pokroić wałki w plastry grubości 1 cm, ułożyc na blasze i piec w 165 stopniach C. ok 20 minut lub do lekkiego zbrązowienia. Wystudzić na kratce. Jeść i cieszyć się z kolejnych sukcesów Wielkiego Małego Człowieka!!!

Ciacha pozwalam sobie dołączyć do akcji "Z widelcem przez kuchnie obu Ameryk".

* Oryginalny przepis pochodzi z książki "Canada - Excellence At Your Table".


piątek, 12 lutego 2010

pizza mm z twarogiem, czosnkiem i kaparami

Na pszennym razowym cieście, pysznym i chrupiącym, z typowymi przyprawami pizzowymi: oregano, tymiankiem i odrobiną rozmarynu. Pizza. W całości  zgodna z MM, jako posiłek węglowodanowy z fazy I, a jednak smaczna ;) Bez kiełbasy, boczku, sera, za to z chudym twarogiem, czosnkiem i kaparami. Wyśmienita!

Przepis:

  • 200 g mąki pszennej pełnoziarnistej T 2000
  • pół szklanki letniej wody lub mleka do 1,5% tłuszczu
  • 10 g suchych drożdży (poprzestałam na 1 łyżeczce)
  • sól
  • odrobina fruktozy
  • chudy twaróg do 1,5% tłuszczu ok 150 g 
  • koncentrat pomidorowy
  • oregano, tymianek, rozmaryn, sól
  • 2 ząbki czosnku
  • garść kaparów
  • 8 pieczarek

Z mąki, wody, drożdży, soli i fruktozy zagniatamy gładkie i elastyczne ciasto i odstawiamy do ciepłego, ma podwoić objętość. Następnie zagniatamy ponownie i wykładamy nim niedużą formę, im większa forma tym cieńsze ciasto. Ciasto smarujemy koncentratem pomidorowym i obsypujemy przyprawami, obkładamy pokrojonymi w pasterki pieczarkami, obsypujemy rozkruszonym twarogiem, kaparami i pokrojonym w plasterki czosnkiem, lekko solimy. Pieczemy 10 minut w 250 stopniach C. Smacznego!

Smakowała nawet moim dzieciom....;)

czwartek, 11 lutego 2010

pączki z WC, dla Sąsiadów ;)

My się odchudzamy ;) Ale przecież zasada znana jak świat "w przyrodzie nic nie ginie", powoduje, że zadbałam o moich ukochanych Sąsiadów: Dorotkę, Sławka, Anetkę i Jakubka i nasmażyłam im pączków :) Się ucieszyli, palce lizali (własne), po rękach całowali (panowie mnie), ja sobie sprawiłam przyjemność samym robieniem pączków i bardzo mi było miło, że im smakowało!

Pączki robiłam wg przepisu podanego przez Olcika do Lutowej Weekendowej Cukierni, z tą małą różnicą, że z podwójnej porcji ;)

Przepis:

  • 1 kg mąki pszennej T.500 przesianej
  • 100 g drożdży (pączki zawsze robię ze świeżych)
  • 120 g cukru
  • pół litra mleka
  • 8 żółtek (miałam wielgachne)
  • 100 g roztopionego masła
  • skórka i sok z 1 cytryny
  • 1 kieliszek (2 łyżki) spirytusu
  • szczypta soli
  • konfitura z róży do nadziewania
  • smalec (tylko na smalcu pączki są pączkami) do smażenia

Do miski rozkruszam drożdże i zasypuję je połową cukru, zostawiam na chwilkę, potem dosypuję ok 200 g mąki i wlewam pół szklanki letniego mleka. Robię zaczyn i odstawiam w ciepłe miejsce. Żółtka ucieram z cukrem na kogel mogel. Mleko, kogel mogel, mąkę, resztę cukru, podrośnięty zaczyn, sok z cytryny, skórkę i spirytus oraz szczyptę soli umieszczam w maszynie do pieczenia chleba, która pięknie wyrabia ciasto. Podczas wyrabiania dolewam rozpuszczone masło. Wyrobione ciasto zostawiam na podrośnięcie na ok 10 minut, po tym czasie maszyna jeszcze raz wyrabia ciasto. I dopiero tak wyrobione ciasto forumuję w pączki nadziewając konfiturą z płatków róży. Odstawiam przykryte ściereczką na solidnie omączonym blacie do wyrośnięcia. Smażę we frytownicy, na smalcu, w 170 stopniach po 2 minuty z każdej strony. Lukruję najprostszym lukrem z cukru pudru i wody.

Mam w tym karnawale usmażoną setkę pączków na liczniku. Z tej porcji wychodzi ich 39 i są bardzo smaczne i delikatne. Polecam :)

sobota, 6 lutego 2010

makaroniki, próba nr 1 :)

Od kiedy Olcik zaproponowała do lutowego wydania Weekendowej Cukierni przepis na makaroniki, zaczęłam pilnie o nich czytać. Przestudiowałam z wielką uwagą wszystkie rady, jakie przy okazji robienia makaroników poczyniła na swoim blogu Fellunia. Wczoraj Goś zaprezentowała swoje cudne makaroniki okraszone sporą ilością wartościowych porad. Nie pozostało mi więc nic innego, jak samej zmierzyć się z tym zagadnieniem, tym bardziej, że w lodówce czas jakis już czekały na zmiłowanie białka. 

Przygotowania do pieczenia ciasteczek poczyniłam juz rano, wyjmując białka z lodówki, żeby nabrały temperatury pokojowej. Odważyłam również odpowiednią ilość cukru pudru i płatków migdałowych. W celu zrobienia z nich mączki migdałowej wsypałam do blendera i zmiksowałam bardzo starannie. I tu moje 3 grosze - miksując w blenderze migdały i cukier robią się ciepłe i zbijają w dosyć twarde grudki, trzeba dobrze przemieszać, żeby się starannie zmiksowało. Ja dodatkowo jeszcze przesiałam przez sitko zaraz po miksowaniu i przesiewałam przez sitko dodając potem do ubitych białek. Tak więc białka i mączka migdałowo-cukrowa czekały sobie od rana do południa na swoją kolej. 

Swoje makaroniki piekłam zgodnie z przepisem Gosi i jej wskazówkami, trzymając się jej uwag bardzo dokładnie. Wyszło co wyszło ;) Niemniej jak na pierwsze w życiu makaroniki uważam próbę za udaną! Ba! Wiem już o co chodzi w makaronieniu i penie nie jeden raz się jeszcze bobawię w te ciasteczka, gdyż daja one wiele możliwości kolorystycznych i smakowych. Te są zwykłe z kremem maślanym również z przepisu Gosi :-)

Przepis:

  • 90g białek (ważyłam, bo nie wiedziałam ile ich mam)
  • 60g drobnego cukru
  • 160 g cukru pudru
  • 90g płatków migdałowych
  • 1 łyżeczka soku z cytryny

Krem maślany z białek:

  • 1 białko
  • 25 g drobnego cukru
  • 85 gram zimnego, roztopionego masła

Białka należy ubić z sokiem cytrynowym i cukrem na pianę, później dodac 1/3 mączki migdałowo-cukrowej i bardzo delikatnie wymieszać, dodac następną część mączki, wymieszac i dodać jej resztę. Całość mieszać delikatnie acz skutecznie, bo wszystko ma się ładnie połączyć, a masa nie może być za rzadka. Przełożyć masę do rękawa cukierniczego z końcówka średnicy 1 cm i wyciskać na papier do pieczenia okrągłe ciasteczka. Odstawić na 30 minut do podsuszenia. Piekarnik nagrzać do 140 stopni C. i piec makaroniki 10 minut, poczym obrócic blachę o 180 stopni i dopiekac jeszcze 5 minut. Zdejmować z papieru po całkowitym wystygnięciu, ale nie zostawiać na papierze zbyt długo, bo zawilgotnieją od spodu i będzie problem z odklejeniem. Delikatnie letnie odchodza idealnie. 

Makaroniki nie są może idealne, z pewnością ich kształt pozostawia wiele do życzenia, ale mają tę przecudną 'stopkę'! A wiecie jak można się ucieszyć siedząc przed piekarnikiem i widząc, że owa tajemnicza 'stopka' robi się w waszych ciachach? ;)

Poza tym są delikatne, mają bardzo kruchutki wierzch i lekko ciągnący środek, a z kremem smakują wybornie. Podawać z dobrym espresso.

A jeśli chodzi o krem, to trzeba białko ubić z cukrem na pianę, na parze (ja zapomniałam o tym drobiazgu i biłam na zimno), a potem cieniutenkim strumieniem wlewać zimne, rozpuszczone masło ubijając cały czas. Krem jest zadziwiający i tak sobie myśle, że będzie doskonałą bazą wypadową do różnych smaków ;)

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin