
Od kiedy
Olcik zaproponowała do lutowego wydania Weekendowej Cukierni przepis na makaroniki, zaczęłam pilnie o nich czytać. Przestudiowałam z wielką uwagą wszystkie rady, jakie przy okazji robienia makaroników poczyniła na swoim blogu
Fellunia. Wczoraj
Goś zaprezentowała swoje cudne makaroniki okraszone sporą ilością wartościowych porad. Nie pozostało mi więc nic innego, jak samej zmierzyć się z tym zagadnieniem, tym bardziej, że w lodówce czas jakis już czekały na zmiłowanie białka.

Przygotowania do pieczenia ciasteczek poczyniłam juz rano, wyjmując białka z lodówki, żeby nabrały temperatury pokojowej. Odważyłam również odpowiednią ilość cukru pudru i płatków migdałowych. W celu zrobienia z nich mączki migdałowej wsypałam do blendera i zmiksowałam bardzo starannie. I tu moje 3 grosze - miksując w blenderze migdały i cukier robią się ciepłe i zbijają w dosyć twarde grudki, trzeba dobrze przemieszać, żeby się starannie zmiksowało. Ja dodatkowo jeszcze przesiałam przez sitko zaraz po miksowaniu i przesiewałam przez sitko dodając potem do ubitych białek. Tak więc białka i mączka migdałowo-cukrowa czekały sobie od rana do południa na swoją kolej.

Swoje makaroniki piekłam zgodnie z przepisem Gosi i jej wskazówkami, trzymając się jej uwag bardzo dokładnie. Wyszło co wyszło ;) Niemniej jak na pierwsze w życiu makaroniki uważam próbę za udaną! Ba! Wiem już o co chodzi w makaronieniu i penie nie jeden raz się jeszcze bobawię w te ciasteczka, gdyż daja one wiele możliwości kolorystycznych i smakowych. Te są zwykłe z kremem maślanym również z przepisu Gosi :-)
Przepis:
- 90g białek (ważyłam, bo nie wiedziałam ile ich mam)
- 60g drobnego cukru
- 160 g cukru pudru
- 90g płatków migdałowych
- 1 łyżeczka soku z cytryny
Krem maślany z białek:
- 1 białko
- 25 g drobnego cukru
- 85 gram zimnego, roztopionego masła
Białka należy ubić z sokiem cytrynowym i cukrem na pianę, później dodac 1/3 mączki migdałowo-cukrowej i bardzo delikatnie wymieszać, dodac następną część mączki, wymieszac i dodać jej resztę. Całość mieszać delikatnie acz skutecznie, bo wszystko ma się ładnie połączyć, a masa nie może być za rzadka. Przełożyć masę do rękawa cukierniczego z końcówka średnicy 1 cm i wyciskać na papier do pieczenia okrągłe ciasteczka. Odstawić na 30 minut do podsuszenia. Piekarnik nagrzać do 140 stopni C. i piec makaroniki 10 minut, poczym obrócic blachę o 180 stopni i dopiekac jeszcze 5 minut. Zdejmować z papieru po całkowitym wystygnięciu, ale nie zostawiać na papierze zbyt długo, bo zawilgotnieją od spodu i będzie problem z odklejeniem. Delikatnie letnie odchodza idealnie.

Makaroniki nie są może idealne, z pewnością ich kształt pozostawia wiele do życzenia, ale mają tę przecudną 'stopkę'! A wiecie jak można się ucieszyć siedząc przed piekarnikiem i widząc, że owa tajemnicza 'stopka' robi się w waszych ciachach? ;)

Poza tym są delikatne, mają bardzo kruchutki wierzch i lekko ciągnący środek, a z kremem smakują wybornie. Podawać z dobrym espresso.
A jeśli chodzi o krem, to trzeba białko ubić z cukrem na pianę, na parze (ja zapomniałam o tym drobiazgu i biłam na zimno), a potem cieniutenkim strumieniem wlewać zimne, rozpuszczone masło ubijając cały czas. Krem jest zadziwiający i tak sobie myśle, że będzie doskonałą bazą wypadową do różnych smaków ;)