Miałam dzisiaj sen... a właściwie półsen, bo nie spałam tak do końca. Chleb wyrastał w koszyku, a ja sobie drzemałam. I przypomniało mi się, jak to za szczenięcych dni Rodzice wysyłali mnie do sklepu po chleb. Wybierałam wtedy ten najbardziej pęknięty, bo strasznie lubiłam tę skórkę-nieskórkę, która robiła się w pęknięciu.
I jak już mój dzisiejszy chleb wyrósł, władowany na łopatę został nacięty i umieszczony w piekarniku, to zaraz, ale to w jednej chwili pękł, po prostu pękł... Normalnie to by mnie to zirytowało, ale dziś nie :-)
W tym tygodniu gospodarzyła naszym weekendowym wyczynom Agatka z blogu Twoje&Moje. Wybrała chleb, a właściwie mini chleb ;) mieszany na zakwasie z dodatkiem drożdży. Ja drożdże pominęłam, bo mój zakwas może wszystko ;) Oryginalny przepis podaję kopiując za Agatką:
Chleb mieszany na zakwasie z dodatkiem drożdży (1 bochenek ok. 550g)
Zaczyn (50% hydracji)
* 2 łyżki zakwasu żytniego
* 33g wody
* 66 g mąki
Składniki zaczynu wymieszać, przykryć i odstawić na 5-12 godzin w temperaturze pokojowej.
Ciasto właściwe
* 150g mąki żytniej typ 2000
* 100g mąki pszennej
* 160-180g wody wody
* 8g świeżych drożdży lub 1/2 drożdży instant
* 1 płaska łyżeczka soli
Jeśli używamy świeżych drożdży, wymieszać je z wodą.
Wszystkie składniki (wraz z zaczynem) włożyć do miski, wymieszać mikserem tylko do dokładnego połączenia składników, regulując ilość wody (ciasto powinno być niezbyt ścisłe).
Mieszać jeszcze ok. 6-8 minut, aż ciasto będzie odchodzić od brzegów miski.
Wyjąć z miski, nasmarować ją oliwą, włożyć ciasto, obrócić i odstawić na 60-80 minut do wyrośnięcia.
Wyłożyć na lekko omączony blat, lekko odgazować, rozpłaszczyć na prostokąt i uformować bochenek. Obtoczyć w mące.
Ułożyć złączeniem do góry w koszu i odstawić do wyrośnięcia na 60-70 minut.
Piekarnik rozgrzać do 250 stopni, naparować, włożyć chleb. Po 10 minutach zmniejszyć temperaturę do 220 stopni, piec 20 minut i zmniejszyć temperaturę do 200 stopni. Dopiec ok. 15 minut. Zostawić ok. 10 minut w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.
Wyjąć, wystudzić. Kroić po min. 10 godzinach, kiedy miękisz chleba będzie już miał właściwą konsystencję.
IMO dla tak małego chlebka podana w przepisie temperatura i czas w niej pieczenia jest zbyt wygórowana. Niemniej chlebuś jest smacznyi bezproblemowy w wykonaniu, i gdy będę go robić raz następny, to z podwójnej porcji :-)
Mija czwarta godzina od chwili, gdy wyciągałam go z piekarnika, a pozostał po nim jedynie zapach.... ;)
11 komentarzy:
Mafilko pięknie Ci ten chlebuś wyszedł! :))
czwarta godzina i chlebka nie ma???? hmmm.... a w przepisie jest napisane ze powinnas zaczac koic chleb dopiero 10 godzin po upieczniu:P
iis111, ten punkt przepisu jest notorycznie pomijany przeze mnie ;)
Majanko, dzięki :-)
hihihi
i slusznie;) Ja zawsze kroje jeszcze cieply chleb, bo lubie jak maselko sie na nim rozpuszcza:)
ach ,jaki śliczny i te pękniecie daje mu więcej uroku...
A ja jutro robię bułki ,a chleb w niedziele lub poniedziałek rano
Wyglada przesmacznie! a pekniecie dodaje mu uroku :)
Wygląda cudnie :)! Szkoda, że mój zakwasowiec nie wyszedł... Ale na pewno będę próbować aż do skutku :).
Piękny chlebuś! A pęknięcie w chlebie jest najsmaczniejsze i dodaje mu charakteru...ja jutro zabiorę się za bułki. Pozdrawiam!
wyglada pysznie. Nigdy nie pieklam chleba, ale wszyscy teraz tak piaką ze chyba tez zaczne
Piękny chleb Ci wyszedł! I to urocze pęknięcie, jest przez to jeszcze ładniejszy:)
Mój też tym razem rozpękł się pomiędzy nacięciami... i w tym ich urok właśnie. Nigdy nie wiesz co się trafi :)
Prześlij komentarz