No dobrze! Niech Wam będzie! Walentynki... Mój Mąż od kilku dni odgrażał się, że on to tradycjonalista i obchodził to on i owszem będzie, ale... Noc Kupały ;) Czemu nie? Szczególnie ze względu na obowiazujące w tę czerwcową Noc niektóre zwyczaje... ;)
No ale jak to z facetami. Nigdy nic nie wiadomo ;)
Więc wystąpił wczoraj Małżonek drogi z moimi 'prawie' ;) ulubionymi tulipanami dla mnie, Córci przy okazji też się dostało, ale... dostało się też Kotom. Nie, nie, nie tulipanami nawet, z okazji Walentynek dostały porcję serc drobiowych do pożarcia. Dziwne to tym bardziej, że akurat Mąż i Koty specjalną miłością się wzajem nie darzą...
Za to ponieważ ja miłością wielką Męża darzę od lat kilkunastu, zaserwowałam mu deser zgodny z II fazą MM (tłuszczowy). Mus czekoladowy.
Przepisów na ten specjał można wszedzie spotkać wiele. Mój opiera się na dobrym pomyśle Nigelli, która nie ubija musu w nieskończoność, a wrecz przeciwnie, zajmuje jej ta czynność raptem 1 minutę i 15 sekund :-)
Przepis:
- 200 g czekolady minium 70% kakao
- 200 ml śmietany kremówki minimum 30%
- 1/4 łyżeczki ziela angielskiego
- 1/2 łyżeczki esencji waniliowej
- 1 jajko
Wykonanie:
Ziele angielskie rozdrabniam i wraz z wanilią dodaję do śmietany. Całość podgrzewam niemal do wrzenia. Miksturą zalewam rozdrobnioną czekoladę i po 30 sekundach zaczynam miksować, po kolejnych 30 sekundach wbijam jajo i miksuję jeszcze 45 sekund. Przelewam do kieliszków i wstawiam do lodówki na minimum 6 godzin. Przed podaniem dobrze jest, by postał w cieple ze 20 minut. Lepiej wtedy czuć 'meksykańską nutkę';)
3 komentarze:
uwielbiam czekoladę
walentynki mniej
;-)
O! z zielem angielskim? Tak jeszcze nie próbowałam. Przebija ono smakiem?
Hm... 1/4 łyżeczki to bardzo niewiele. Następnym razem skuszę się na 1/2 i myślę, że wtedy lepiej będzie je czuć. Przy tych proporcjach smak ziela wyczuwa się gdzieś w baaardzo dalekich rejestrach :-)
Prześlij komentarz